Rozprawa była utajniona, podobnie jak cały wcześniejszy proces, ze względu na niektóre osobiste wątki przewijające się w śledztwie. Apelację złożył obrońca, który domaga się uniewinnienia. Wyrok ma być ogłoszony za tydzień. To nietypowy proces, bo sąd próbuje go przeprowadzić już po raz czwarty. Wcześniej trzykrotnie Jan S. był w pierwszej instancji uniewinniany, a sąd apelacyjny orzeczenia te uchylał. Za ostatnim razem powody były formalne, a nie merytoryczne - związane były z jednym z ławników. Do zabójstwa żony tego mężczyzny, nauczycielki, doszło w 1999 roku w domu jednorodzinnym w Augustowie. Policja znalazła tam zwłoki 41-letniej kobiety, którą uduszono. Według jej męża, do mieszkania w nocy weszli włamywacze, którzy go ogłuszyli. Z relacji syna wynikało, że jego też próbowano udusić. Policja nie znalazła jednak śladów włamania. M.in. to zdecydowało, że podejrzanym, a następnie oskarżonym, stał się mąż zamordowanej kobiety. Sprawa zbulwersowała opinię publiczną w Augustowie. Rodzina miała do tego czasu dobrą opinię, była dość zamożna, a zamordowana kobieta była znaną i bardzo lubianą nauczycielką miejscowego liceum. Wśród nieoficjalnych informacji ze śledztwa pojawiła się m.in. wersja dotycząca molestowania chłopca przez ojca i konfliktu rodzinnego na tym tle, a także rzekomej kradzieży pieniędzy z domu, w którym doszło do tragedii. W grudniu ubiegłego roku suwalski sąd okręgowy uznał Jana S. za winnego zabójstwa żony i usiłowania zabójstwa syna. Oskarżony odpowiada z wolnej stopy. W areszcie przebywał przez kilka tygodni w 1999 roku, ale został zwolniony, kiedy prokuratura rozważała możliwość umorzenia sprawy. Na czwartkowej rozprawie w białostockim sądzie nie był obecny.