Spółka "Grosik" była typowym pośrednikiem finansowym. Straciła płynność i przestała regulować zobowiązania osób, które za jej pośrednictwem opłacały rachunki i inne należności. W akcie oskarżenia było odnotowanych 8,3 tys. poszkodowanych, a kwota należności została wyliczona na 1,7 mln zł. W październiku 2011 roku Sąd Okręgowy w Białymstoku skazał dwoje oskarżonych - odpowiednio - na kary łączne 2 lat i 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 4 lata, uniewinnił ich jednak od zarzutu przywłaszczenia pieniędzy klientów. Sąd orzekł też wobec nich m.in. obowiązek częściowego naprawienia szkody poszkodowanym osobom, firmom i instytucjom, którzy takie wnioski złożyli (ponad 2 tys. wniosków). W sumie mają im oddać kilkaset tysięcy złotych. Jak poinformował PAP w środę białostocki sąd apelacyjny, orzeczenie zaskarżyły obie strony. Prokurator uważa, że sąd pierwszej instancji błędnie uznał, że oskarżeni nie przywłaszczyli pieniędzy powierzonych "Grosikowi" przez klientów. Dlatego chce uchylenia wyroku w tym zakresie, w którym doszło do uniewinnienia i przekazania sprawy w tej części do ponownego rozpoznania. Obrońcy w swoich apelacjach kwestionują orzeczenie obowiązku naprawienia szkody. Ich zdaniem oskarżeni, zbyt późno składając wniosek o upadłość (mówił o tej kwestii sąd pierwszej instancji w ustnym uzasadnieniu wyroku - PAP), nie spowodowali bezpośrednio szkody w mieniu klientów. Dlatego, zdaniem adwokatów, nie było podstawy prawnej do orzeczenia takiego obowiązku. Chcą w tej sytuacji uchylenia tego rozstrzygnięcia lub uchylenia w tej części wyroku i zwrotu sprawy do ponownego rozpoznania. Nieistniejący już "Grosik" był typowym pośrednikiem finansowym. Ponieważ pobierał niskie opłaty, wiele osób przez niego regulowało swoje rachunki, np. płaciło czynsz, rachunki za prąd, gaz itp. Śledczy wyliczyli, że od grudnia 2004 do września 2005 roku agencja działała na szkodę co najmniej ponad 8,3 tys. osób fizycznych i szeregu firm, których zlecenia przelewów pieniędzy przyjęła, ale nie zrealizowała. Łączną kwotę tych należności wyliczyli na 1,7 mln zł. Sprawa "Grosika" była jednym z najdłużej prowadzonych śledztw białostockiej prokuratury; trwało kilka lat, bo było wielu pokrzywdzonych, z których duża część sama zgłosiła się na policję. Konieczne też było wykonanie ekspertyz finansowych. Akta sprawy zajmują 313 tomów. Termin rozprawy apelacyjnej nie został jeszcze wyznaczony.