Motywem zbrodni miała być zemsta za to, że chłopak zeznawał przeciwko Przemysławowi R. i jego bratu w sprawie narkotykowej. 17-letni Mateusz z Suwałk został jesienią 2005 roku porwany, pobity i pozostawiony bez pomocy, w wyniku czego zmarł. Przemysław R. został w 2008 roku skazany za zabójstwo chłopaka na karę 25 lat więzienia. Podstawą prawną był art. 148 par. 2 Kodeksu karnego, uznany jednak później przez Trybunał Konstytucyjny za niezgodny z ustawą zasadniczą. Skutkowało to tym, że Sąd Najwyższy wyrok uchylił i zwrócił sprawę do ponownego rozpoznania. W czerwcu Sąd Okręgowy w Suwałkach ponownie skazał go na 25 lat więzienia, przyjmując zamiar ewentualny zabójstwa. Apelację złożył obrońca, który chce albo uchylenia wyroku i zwrotu sprawy do ponownego rozpoznania, albo łagodniejszej kary. W czwartek przed sądem apelacyjnym mówił (oskarżony nie został dowieziony z aresztu) m.in., że sąd w Suwałkach oddalił wniosek o przesłuchanie świadka (współuczestnika porwania Mateusza), nie uwzględnił też okoliczności, które mogłyby wpłynąć na ustalenia dotyczące zamiaru. Uznał też karę za "rażąco surową". Prokuratura chce oddalenia apelacji. Oskarżyciel mówił m.in., że oskarżony jest zdemoralizowany, należy do subkultury więziennej a kara wobec niego była "surowa, ale adekwatna do stopnia winy i społecznego niebezpieczeństwa czynu". Mateusz zaginął jesienią 2005 roku, jego zwłoki znaleziono dopiero na początku kwietnia następnego roku. Ciało było w stanie rozkładu i dopiero badania DNA potwierdziły tożsamość ofiary. Jak ustalił sąd w pierwszym procesie, oskarżony wspólnie z innymi, nieustalonymi sprawcami, porwał chłopaka i wywiózł za miasto. Tam bili Mateusza kijem bejsbolowym i młotkiem. Potem zostawili półnagiego w zagajniku na mrozie. W wyniku obrażeń chłopak zmarł. Jeden z uczestników porwania, Kamil L., został w 2008 roku prawomocnie skazany na 8 lat więzienia za pomoc w porwaniu Mateusza i udział w pobiciu. Za motyw prokuratura przyjęła zemstę, bo Mateusz zeznawał przeciwko braciom R. oskarżonym o handel narkotykami. Po tym procesie pod adresem Mateusza wielokrotnie padały groźby. Chłopak nie wychodził z domu i nie chodził do szkoły. Jego matka wielokrotnie powiadamiała policję o groźbach, ale ta zlekceważyła sprawę.