O akcie oskarżenia, który trafił do Sądu Rejonowego w Sokółce, poinformowała we wtorek prokurator Dorota Antychowicz, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej w Białymstoku. Prokuratura postawiła pogranicznikowi zarzut sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym zagrażającej zdrowiu wielu osób. Podejrzany nie przyznał się do zarzutów, w śledztwie odmówił składania wyjaśnień. Wypadek miał miejsce w czasie festynu rodzinnego; land rovera Straży Granicznej był jedną z atrakcji imprezy. Kierowca SG zabrał na przejażdżkę grupę dzieci. Na zakręcie auto wypadło z drogi i dachowało. Obrażenia odniosło jedenaścioro dzieci i jedna osoba dorosła. Dwie nastoletnie dziewczynki z najpoważniejszymi obrażeniami (m.in. głowy) musiały zostać w szpitalu na kilka dni, pozostałe osoby, po opatrzeniu urazów, jeszcze tego samego dnia wyszły ze szpitali. Zarzuty postawiono kierowcy dopiero w listopadzie, bo w śledztwie potrzebne były opinie różnych biegłych: z zakresu medycyny (co do obrażeń osób uczestniczących w wypadku), techniki samochodowej (czy land rovera był sprawny0 oraz z zakresu ruchu drogowego (co do przebiegu wypadku). W śledztwie ustalono, że kierowca jechał zbyt szybko: dopuszczalna była jazda 40 km/h, a - według biegłego - auto jechało 88 km/h. Dlatego prokuratura przyjęła, że funkcjonariusz SG naruszył zasady ruchu drogowego i doprowadził do wypadku; z racji liczby osób poszkodowanych - kwalifikowanego jako katastrofa drogowa. Ponieważ zarzut postawiony funkcjonariuszowi Straży Granicznej w Kuźnicy dotyczy przestępstwa kwalifikowanego jako nieumyślne, mężczyzna nie został zawieszony służbowo. Wszczęte w tej sprawie postępowanie dyscyplinarne zostało zawieszone w oczekiwaniu na prawomocne zakończenie sprawy sądowej.