Akt oskarżenia przygotował IPN, przestępstwo traktując jako zbrodnię komunistyczną. Wyrok nie jest prawomocny. Sprawa dotyczy wydarzeń sprzed blisko 60 lat. Oskarżony był wówczas funkcjonariuszem Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Białymstoku. IPN zarzucił mu torturowanie przesłuchiwanego chłopaka, by wymusić na nim zeznania. Nastoletni wówczas szef młodzieżówki planującej walkę z komunistami, został pobity do nieprzytomności pejczem. Był uczniem liceum, został zatrzymany za działalność w organizacji, w aktach UB opisanej jako "Związek Socjalistycznej Młodzieży Polskiej", choć nie chodziło o znany ZSMP. W ocenie IPN, była to bardziej grupa dyskusyjna, która nie miała charakteru zbrojnego. Działało w niej siedem osób. Zostały zatrzymane i skazane na wyroki po kilka lat więzienia (pokrzywdzony w tej sprawie otrzymał wyrok dziesięciu lat więzienia, odsiedział połowę). Jak poinformował IPN, w latach 90. wyroki zostały unieważnione, Skarb Państwa wypłacił tym osobom odszkodowania za niesłuszne skazanie. Skazując byłego funkcjonariusza UB sąd zaznaczył, że nie można wykluczyć, że tylko ta osoba biła przesłuchiwanego. Wyrok nie jest prawomocny. Skazany powiedział po wyjściu z sali rozpraw, że nie zamierza składać apelacji. W procesie nie przyznał się on zarzutów. Nie wiadomo jeszcze, co zrobi IPN, którego prokurator domagał się kary 2,5 roku więzienia bez zawieszenia i podania wyroku do publicznej wiadomości.