Prokuratura oskarżyła kierowcę o zabójstwo z tzw. zamiarem ewentualnym, domagała się 15 lat więzienia. Sąd zmienił jednak kwalifikację prawną czynu uznając, że miał miejsce wypadek ze skutkiem śmiertelnym, a nie zabójstwo. Sąd przyjął za udowodnione, że kierowca był pod wpływem alkoholu i miał ponad 0,7 promila we krwi. Oprócz kary więzienia, orzekł wobec Seweryna W. 10-letni zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych. Wyrok nie jest prawomocny. Łomżyńska prokuratura rejonowa decyzję o ewentualnym wniesieniu apelacji podejmie po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem orzeczenia sądu. Obrońca oskarżonego złożenie apelacji, jak powiedział - co do wymiaru kary, a nie kwalifikacji prawnej - uzależnił od decyzji swego klienta, który - aresztowany - nie był obecny na publikacji wyroku. Do tragedii doszło przed rokiem na jednym z łomżyńskich osiedli. Auto prowadzone przez 24-letniego mężczyznę z dużą szybkością wyjechało zza zakrętu wprost na dwóch chłopców. Jeden z nich zdołał uniknąć uderzenia. Rozpędzone auto wpadło w poślizg, zjechało na prawe pobocze, po czym potrąciło i przejechało po drugim chłopcu, który znalazł się pod pojazdem. Jak wykazała sekcja zwłok, po potrąceniu kierowca musiał zatrzymać się i cofnąć samochód, jeszcze raz przejeżdżając 9-latka. W ocenie prokuratury, to zadane wtedy obrażenia okazały się śmiertelne. Przyczyną śmierci 9-latka był "masywny uraz jamy brzusznej", połączony z krwotokiem wewnętrznym. Głównie w oparciu o te ustalenia prokuratura postawiła mężczyźnie zarzut zabójstwa z tzw. zamiarem ewentualnym. Uzasadniając wyrok sędzia Grzegorz Skrodzki powiedział jednak, że nie da się jednoznacznie stwierdzić, jak powstawały śmiertelne obrażenia u dziecka. - Sami biegli już w toku postępowania przygotowawczego nie potrafili w sposób jednoznaczny i nie budzący wątpliwości wskazać, iż w momencie wycofywania samochodu doszło do takich właśnie obrażeń ciała, objętych świadomością i zamiarem oskarżonego, które by prowadziły do skutku śmiertelnego - powiedział sędzia. Kierowca uciekł z miejsca wypadku, po czym porzucił samochód. Następnego dnia sam zgłosił się na policję. Był już wówczas poszukiwany listem gończym. Oskarżony Seweryn W. nie przyznał się przed sądem do zarzutu zabójstwa. Przeprosił jedynie rodzinę zabitego chłopca. W śledztwie okazało się, że zanim doszło do tego wypadku, kierowca spowodował kolizję na stacji benzynowej. Nakłaniał też pracownika stacji, aby nie składał zeznań na ten temat. Postawiono mu zarzut i w tej sprawie. Za groźby pod adresem pracownika stacji sąd skazał go na 4 miesiące więzienia, ale uznał, że kara łączna wyniesie osiem lat więzienia.