Aneta Łukowska z zespołu prasowego podlaskiej policji poinformowała w środę, że najpierw do starszej kobiety zadzwonił mężczyzna przedstawiając się jako jej wnuczek. Przekonywał, że miał wypadek samochodowy i potrzebuje większej gotówki, by zapłacić poszkodowanemu. Kobiety jednak nie przekonał, więc rozłączył się. Do próby oszustwa włączył się jednak drugi mężczyzna, który niedługo potem zadzwonił pod ten sam numer. Podał się za policjanta i przekonał kobietę, że cała sprawa koordynowana jest przez policję, która czeka na moment przekazania pieniędzy oszustowi, by ująć go na gorącym uczynku. Wtedy 70-latka poszła do banku i wypłaciła pieniądze, po czym w domu spotkała się z oszustem i dała mu - jak podaje policja - kilkadziesiąt tysięcy złotych. Według informacji PAP ze źródeł policyjnych, było to 50 tys. zł; oszuści chcieli jeszcze o 20 tys. zł więcej. Oszustwa "na wnuczka" policja odnotowuje od wielu lat i uważa je za jeden z najpopularniejszych sposobów wyłudzania pieniędzy. Mimo apeli, akcji informacyjnych, przestępcy wciąż znajdują łatwowierne, starsze osoby, które dają się zwieść. Najczęściej podają się za członków rodziny w pilnej potrzebie finansowej. W województwie podlaskim intensywna akcja informacyjna ostrzegająca o oszustach działających tzw. metodą na wnuczka, trwała w ubiegłym roku. Prowadzona była nie tylko przez policję, ale także np. przez banki. Angażowane w akcję prewencyjną były także parafie, spółdzielnie mieszkaniowe, kluby seniora czy osiedlowe sklepy. W białostockich przedszkolach dzieci rozdawały dziadkom laurki z ostrzeżeniem przed takim oszustwami. Niektórych oszustów udaje się zatrzymać. W jednej z większych spraw przed białostockim sądem orzeczono kary od 1,5 roku i 5 lat więzienia dla dwóch mężczyzn oskarżonych o takie oszustwa. Według aktu oskarżenia kilkanaście osób straciło w ten sposób kwoty od 5 tys. do nawet 21 tys. zł.