W czerwcu Sąd Okręgowy w Białymstoku, w powtórnym procesie skazał mieszkańca jednej z podbiałostockich miejscowości na dożywocie, uznając go za winnego nie tylko zabójstwa teściowej, ale także innych przestępstw wobec rodziny żony. Jak poinformował PAP rzecznik tego sądu, sędzia Przemysław Wasilewski, apelacje od tego wyroku złożyli dwaj obrońcy oskarżonego. Wnioskują albo o uniewinnienie, albo uchylenie orzeczenia i zwrot sprawy do ponownego rozpoznania. W pierwszym procesie zapadł wyrok 25 lat więzienia, ale sąd apelacyjny uchylił go w postępowaniu odwoławczym. Zwrócił bowiem uwagę na niekonsekwencję w rozumowaniu sądu okręgowego, który raz uznawał łańcuch poszlak za wystarczający do przypisania oskarżonemu sprawstwa, a w innej sytuacji już nie. Białostocka prokuratura oskarża mężczyznę o to, że w 2004 roku dokonał zabójstwa teściowej, wsypując jej do jedzenia - śledczy przyjęli, że co najmniej dwukrotnie - chlorek rtęci. Zarzucono mu także usiłowanie, w latach 2005-2009, zabójstwa teścia oraz szwagierki, jej męża i dzieci. Oskarżony miał bowiem rozlać w domach rodziny żony kilka razy rtęć, wskutek czego domownicy byli przez dłuższy czas poddawani działaniu toksycznych oparów tej substancji, co odbiło się zwłaszcza na zdrowiu teścia. Inne zarzuty, to m.in. wzniecenie pożarów w domach rodziny żony (przynajmniej w jednym przypadku użyto w tym celu specjalnie skonstruowanego urządzenia zapalającego) i uszkodzenie samochodu szwagrostwa. W powtórnym procesie sąd okręgowy przyjął, że oskarżony jest odpowiedzialny za wszystkie przestępstwa, które zarzuciła mu prokuratura. Orzekł dożywocie, jako karę łączną (taka też była kara jednostkowa za zabójstwo). Skazany ma też rodzinie żony zapłacić 130 tys. zł zadośćuczynienia oraz ok. 23 tys. zł jako naprawienie szkody. Sąd przyjął, że ciąg nieszczęść, które dotknęły tę rodzinę, nie był przypadkowy a starannie zaplanowany i zrealizowany przez oskarżonego. Głównym motywem miała być niechęć do rodziny żony, zazdrość o stosunki rodzinne i rzekomo lepsze traktowanie przez teściów ich drugiej córki i zięcia. Zarówno w śledztwie, jak i przed sądem oskarżony do zarzutów nie przyznał się. W swoich apelacjach jego obrońcy zarzucają sądowi okręgowemu m.in., że przekroczył granice swobodnej oceny dowodów, uwzględnił okoliczności wyłącznie obciążające, a wątpliwości nie rozstrzygał na korzyść oskarżonego. Prawnicy są zdania, że w materiale dowodowym są "luki i kwestie niewyjaśnione", które nie dają możliwości ustalenia faktycznej, jednoznacznej wersji wydarzeń, a przez to skazania oskarżonego. Dlatego chcą albo jego uniewinnienia, albo ponownego procesu, czyli uchylenia wyroku przez sąd apelacyjny i kolejnego zwrotu sprawy sądowi pierwszej instancji.