Jeńki to niewielka wieś koło Białegostoku. Znają się tam praktycznie wszyscy, a życie zazwyczaj płynie spokojnie i wolno. Przez ponad 30 lat mieszkała tu rodzina państwa Faszczewskich. - Stał dom. Mieliśmy sześcioro dzieci. Janusz miał dziewięć lat, a Monika 11 - opowiada Cecylia Faszczewska, matka zamordowanych dzieci, gdy pierwszy raz "Interwencja" odwiedza ją z kamerą w 2018 r. Jest 23 października 1989 roku. Monika i Janusz jak co dzień idą do szkoły. Wracają około godz. 14. Potem idą pobawić się na pobliskie pola. Nigdy już nie wracają do domu. Sznur na szyi Zwłoki Moniki i Janusza odnajdują się następnego dnia. Leżą w pobliskim lesie - 800 metrów od domu. Są przysypane leśnym igliwiem. Do szyi dziewczynki przywiązany jest sznur. Jak wykazało śledztwo, w czasie kiedy doszło do zbrodni, w okolicach lasu przebywał też wuj zamordowanych dzieci - Jerzy K. Razem z Dariuszem, 13-letnim synem, naprawiał w tym czasie zepsutą przyczepę. Przez 29 lat w sprawie zabójstwa Moniki i Janusza panowała kompletna cisza. Dwa lata temu w sprawie nastąpił jednak niespodziewany zwrot. Na terenie wsi pojawiły się plakaty ze zdjęciami zamordowanych dzieci oraz informacja, że policjanci z tzw. Archiwum X na nowo podjęli się wytropienia mordercy. 23 października 2018 roku, w 29. rocznicę zbrodni, w Jeńkach po raz kolejny pojawili się policjanci. Wczesnym rankiem zapukali do domu 67-letniego Jerzego K. Niedługo po tym "Interwencja" pojawiła się tam z kamerą. - Przesłuchanie wyglądało tak, że muszę się przyznać, bo będę zgnojony w więzieniu. Ja mówię za co? Dajcie mi dowody jakieś - relacjonował Jerzy K. Oprócz Jerzego K. do komendy doprowadzono też jego 44-letniego dziś syna, Dariusza. Po przesłuchaniu został on jednak wypuszczony na wolność. - Mnie pod pachę, do samochodu, tak jak wyszedłem z obory brudny, buty brudne, bo po oborniku, nie dali butów zdjąć. Wyobraża pan sobie to? - mówił Dariusz K. Następnego dnia do domu wrócił również pan Jerzy. Potem na dwa lata w sprawie znowu zrobiło się cicho. Przełom dwa lata po zatrzymaniu - Nie na darmo się mówi, że zazwyczaj sprawca przestępstwa, a w szczególności brutalnych przestępstw, pojawia się już w pierwszym tomie akt - mówi Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości. Kilka dni temu w sprawie nastąpił kolejny przełom. Śledczy oficjalnie ogłosili, że wiedzą, kto jest mordercą. Ich zdaniem, zbrodni dokonał... 13-letni wówczas Dariusz K. Reporter: Zdaniem prokuratury to pan zgwałcił i zabił tę Monikę... Dariusz K.: Że dzieciak poszedł, tak? Zrobił. Głupoty... Musiał już dawno jamę ktoś wykopać, żeby takie coś zrobić. Reporter: Dlatego jest też taka wersja, że może pan ich zabił, a pana ojciec pomógł panu ich ukryć... Dariusz K.: Głupota, no głupota ludzka. Reporter: Co oni mają na pana dokładnie? Jakie dowody? Dariusz K.: Nic nie wiem. DNA przecież pobierali, wszystko, i nic nie wiem, o co chodzi. W tej kwestii tego, ile osób było zaangażowanych w ukrycie zwłok, podzieleni są nawet rodzice uduszonych dzieci. - To za żadne skarby jest niemożliwe, żeby jeden bez niczyjej pomocy dwójkę dzieci zamordował - uważa Cecylia Faszczewska. - Darek jak na te lata jego, to był kawał chłopa, bo on był taki grubowaty. On miał 13 lat, a wyglądał, jakby miał 15 - zauważa Józef Faszczewski. Wyjątkowy przypadek - Przyznaję, że w swojej karierze mam pierwszy raz do czynienia z takim przypadkiem, że sprawcą czynu karalnego jest osoba, która ukończyła 13 lat - mówi prowadzący śledztwo Rafał Kaczyński z Prokuratury Okręgowej w Łomży. Pytany, czy jego zdaniem 13-latek byłby w stanie sam zabić dwie osoby, po czym zakopać je w lesie tak, by nikt niczego nie zauważył, odpowiada, że z ustaleń śledztwa wynika, iż byłoby to możliwe. - Zostały przeprowadzone eksperymenty procesowe, zostały przeprowadzone oględziny, zostały także zasięgnięte ekspertyzy psychologiczne, które wskazały jednoznacznie, iż Dariusz K. jest sprawcą tychże czynów. Są to nie tylko dowody poszlakowe, są także zeznania świadka, o tych zeznaniach nie mogę się wypowiadać - tłumaczy prokurator Kaczyński. - Prokurator powiedział, że na 92 procent ja zrobiłem. Skąd te procenty? Chyba z Księżyca - komentuje Dariusz K. Na pewno pozostanie wolny Zgodnie z polskim prawem nawet jeśli Dariusz K. jest zabójcą, prokuratura nie może mu przedstawić żadnych zarzutów. W chwili popełnienia zbrodni nie miał bowiem ukończonych 15 lat. Mimo że jest dziś dorosłym mężczyzną, za swój czyn będzie więc odpowiadał... jak dziecko - przed sądem rodzinnym. I nawet jeżeli okaże się winny, wciąż pozostanie na wolności. - Wobec nieletniego mogą być stosowane tylko środki wychowawcze (mimo że ma teraz 44 lata - red). Taka jest obowiązująca procedura karna. A środki wychowawcze to nadzór rodzica czy umieszczenie w zakładzie poprawczym - mówi prokurator Kaczyński. Przy czym w zakładzie poprawczym można przebywać jedynie do 21. roku życia. - Myślałem nad tym dwa dni i przyznaję, że nawet gdybym był pełnomocnikiem pokrzywdzonych, czyli tych rodziców, to nie miałbym jakiejś recepty, która by pozwoliła na skazanie tego człowieka. To jest, muszę to powiedzieć, rzeczywiście chwilami burzące krew, że 44-latek ma odpowiadać przed sądem rodzinnym - przyznaje były minister sprawiedliwości, Zbigniew Ćwiąkalski. - Jeżeli coś będzie, to będziemy się odwoływać wszelkimi siłami. Ale musimy dojść do tego, że on tego nie zrobił i nie był tam - mówi matka Dariusza K.