Chłopak był przed śmiercią maltretowany, a jego ciało próbowano spalić w ognisku, by zatrzeć ślady. Wyrok nie jest prawomocny. To powtórny proces w tej sprawie. W pierwszym Rafał M. został skazany na 15 lat więzienia, ale wyrok ten został uchylony. Współoskarżony z nim o zabójstwo 20-latek został w ubiegłym roku prawomocnie skazany na dożywocie. Nie wiadomo dokładnie, jakie były motywy zabójstwa, do którego doszło dwa lata temu w Białymstoku. Miała być to zemsta jednego ze sprawców rzekomo za to, że 18- latek miał go wydać policji. Jak ustalono w śledztwie, najpierw - po spożyciu alkoholu - doszło do kłótni, potem pobicia. Później obaj sprawcy zaciągnęli ofiarę na łąkę za zabudowania (chłopak mógł już wtedy być nieprzytomny) i zaczęli się nad nią znęcać. Używali paralizatora, noża; zadali co najmniej dziesięć ciosów siekierą w głowę. Zwłoki próbowali spalić, rozpalając na nich ognisko. Uzasadniając wyrok sędzia Beata Oliferuk podkreśliła, że Rafał M. co prawda odegrał mniejszą rolę w zabójstwie, ale nie można przyjąć, że było to jedynie pomocnictwo, ale współudział. Jak mówiła sędzia, Rafał M. "uczestniczył, akceptował, wspierał i pomagał" głównemu sprawcy. Za jedyną okoliczność łagodzącą przy wysokości kary przyjęła młody wiek skazanego. W tym samym procesie został też skazany mężczyzna oskarżony o nakłanianie do zabójstwa 18-latka. W pierwszym procesie skazano go na osiem lat więzienia, tym razem sąd przyjął, że można mu przypisać jedynie nie udzielenie pomocy pobitemu. Skazał go za to na 2,5 roku więzienia, biorąc też pod uwagę, że mężczyzna sam zgłosił się na policję. Sędzia Oliferuk podkreśliła, że do zbrodni by nie doszło, gdyby nie alkohol. Zwróciła uwagę, że najczęściej w sprawach sądowych o zabójstwo tłem zbrodni jest alkohol. - Zwykle tak jest, że kiedy się pije to potem dochodzi do bezsensownych sprzeczek, agresji, a skutkiem tego jest śmierć człowieka, śmierć młodego chłopaka - dodała sędzia.