Tragedia miała miejsce w czerwcu 2009 roku. Mężczyzna został uduszony - gdy leżał na ziemi żona naciskała stopą na jego szyję. Według prokuratury, małżonkowie pokłócili się podczas picia alkoholu. Kobieta popchnęła mężczyznę, a ten upadł, uderzył głową w podłogę i stracił przytomność. Według śledczych - kobieta mimo tego naciskała stopą na jego szyję. Przerwała, by położyć dzieci spać, po czym wróciła i dusiła męża dalej. Gdy oceniła, że nie żyje, zadzwoniła na policję i po pogotowie. Przed sądem apelacyjnym obrońca mówił, że był to przypadek obrony koniecznej, a oskarżona była bita, wyzywana, wyśmiewana i wyganiana z domu. Mówił, że sąd w Suwałkach nie wziął pod uwagę zeznań osób, które znały sytuację tej rodziny. Sąd apelacyjny uznał apelację obrońcy za bezzasadną i oddalił ją, a wyrok sądu w Suwałkach utrzymał w mocy. Nie ma najmniejszych podstaw do przyjęcia, że było to działanie w warunkach obrony koniecznej - uznał sąd, przywołując zeznania samej oskarżonej, w których mówiła, w jakiej sytuacji popchnęła męża. - Na działanie w warunkach obrony koniecznej może bowiem powoływać się tylko ten, kto odpiera bezpośredni, rzeczywisty, realny, bezprawny zamach na jakiekolwiek dobro prawem chronione - podkreśliła sędzia. Przypomniała, że mąż nie bronił się, nie zadał też kobiecie żadnych obrażeń. Sąd Okręgowy w Suwałkach, skazując Teresę I. na 12 lat więzienia, uznał, że zabiła z premedytacją. W tamtym procesie kobieta przyznała się do zabójstwa. Mówiła jednak, że mąż ją wielokrotnie bił i nie mogła z nim dłużej wytrzymać. Prokuratura chciała dla oskarżonej 25 lat więzienia. Sąd odwoławczy uznał za właściwą karę 12 lat, biorąc pod uwagę m.in. fakt przyznania się, wcześniejszą niekaralność oraz to, że jest matką trojga nieletnich dzieci.