Tym samym sąd oddalił, uznając za "całkowicie bezzasadną", apelację obrońcy oskarżonego. Ten chciał przyjęcia, że doszło do wypadku drogowego, a nie usiłowania zabójstwa, i wnosił o łagodniejszą karę lub zwrot sprawy do ponownego rozpoznania. Prokuratura, która nie wniosła odwołania, chciała utrzymania wyroku. Sąd apelacyjny uzasadnił, iż Sąd Okręgowy w Olsztynie, który był w tej sprawie sądem pierwszej instancji, prawidłowo ocenił zdarzenie. Przypomniał, że 22 maja 2009 roku ok. godz. 19 (jak zaznaczył sąd, "gdy było jeszcze całkiem widno" - przyp. red.) dwie nastolatki wybrały się na przejażdżkę rowerową. Zobaczyły białego fiata 126p, który ominął je i pojechał dalej, choć nie była to jazda płynna. Po 10 minutach samochód ponownie przejechał obok, a kierowca przyglądał się im. Wlókł rowerzystkę po jezdni Pięć minut później auto znowu się pojawiło. Kierowca zjechał na przeciwległy pas, na wprost rowerzystek. Pierwsza z dziewcząt zdążyła zjechać z jego toru jazdy, druga została uderzona przodem "malucha", wpadła na maskę. Wówczas auto jeszcze przyspieszyło, dziewczyna zsunęła się pod samochód i przez ponad 300 metrów była ciągnięta przez pojazd. Dopiero wtedy oskarżony zatrzymał się, cofnął auto i odjechał, zostawiając ciężko ranną bez pomocy. Powołany w sprawie biegły z zakresu rekonstrukcji wypadków ocenił, że samochód jechał z prędkością 50-60 km/h i przyspieszył w momencie rozbicia przedniej szyby, po uderzeniu w rowerzystkę. Do zderzenia doszło na pasie rowerzystek, nie było śladów hamowania. Działał celowo i świadomie Jak uzasadniał sędzia Andrzej Czapka, biorąc te ustalenia pod uwagę, nie można było przyjąć, że miał miejsce wypadek drogowy. - Oskarżony celowo i świadomie skierował samochód wprost w jadące naprzeciwko niego rowerzystki, zmieniając pas ruchu. Po uderzeniu w jedną z nich nie hamował, a nawet przyspieszył. Gdy była na masce samochodu, zaczął ją spychać, a gdy wpadła pod maskę - wlókł ją ok. 300 metrów po jezdni - mówił sędzia. Sąd przyjął, że zachowując się w taki sposób sprawca przewidywał i co najmniej godził się na to, że doprowadzi w ten sposób do śmierci dziewczyny. Dlatego uznał, że przyjęcie, iż był to zamiar ewentualny pozbawienia życia, było prawidłową konstrukcją prawną. Sąd przyznał, że brakuje motywu. W śledztwie również nie udało się go ustalić, bo mężczyzna cały czas twierdził, że "doszło do niezachowania ostrożności na drodze". Kierowca nie znał dziewczyny, ani z nią, ani z jej rodziną nie miał konfliktów. Dziewczyna jest trwale oszpecona - Nie zmienia to jednak wcześniejszych ustaleń, gdyż zbrodni zabójstwa można dokonać także bez żadnych motywów - dodał sędzia Czapka. Uznał, że kara 12 lat nie może być uznana za "rażąco surową", a nawet można przyjąć, iż była łagodna, bo sprawcy groziło nawet dożywocie. Sędzia przypomniał, że sprawca był już karany - po pijanemu kierował kradzionym ciągnikiem - i miał sądowy zakaz prowadzenia pojazdów, a samochód nie był dopuszczony do ruchu. Dziewczyna doznała poważnych obrażeń, jest trwale oszpecona, ma kłopoty z chodzeniem. - Oskarżony chciał pozbawić życia młodą, wchodzącą w życie dziewczynę, bez żadnych racjonalnych powodów - dodał Andrzej Czapka.