Sąd oddalił tym samym apelacje obrońców. Prokuratura, mimo iż w pierwszej instancji domagała się dla oskarżonych dożywocia, kwalifikując ich działanie jako zabójstwo - ostatecznie w tym zakresie nie złożyła apelacji. Wyrok jest prawomocny. Tragedia miała miejsce ponad rok temu na przystanku w centrum Białegostoku. Wcześniej w autobusie wywiązała się kłótnia między późniejszą ofiarą, jego 19-letnim kolegą i oskarżonymi mężczyznami w wieku 20 i 28 lat. Awantura była kontynuowana na przystanku, napastnicy szli za zaatakowanymi. Ciężko ranny nożem mieszkaniec Sokółki, mimo reanimacji prowadzonej przez załogę pogotowia ratunkowego, a potem w szpitalu, zmarł. Jego kolega zdołał uciec. Prokuratura zarzuciła oskarżonym zabójstwo. Sąd pierwszej instancji zmienił kwalifikację prawną czynu, uznając, że doszło do pobicia ze skutkiem śmiertelnym. Orzekł maksymalne kary za taki czyn. Sąd uzasadniał wówczas, że nie można ustalić, który z oskarżonych użył noża, bo według sądu możliwe były aż trzy wersje zdarzenia. Sąd apelacyjny potwierdził ustalenia, że doszło do pobicia ze skutkiem śmiertelnym, a nie - jak chcieliby obrońcy - bójki, w której obie strony były równie aktywne w atakowaniu. Ocenił również, podobnie jak sąd pierwszej instancji, że w czasie zajścia obaj oskarżeni mieli w rękach nóż. Przyznał, że nie udało się ustalić jednak, który konkretnie ile ciosów zadał. Za "absurdalne" przyjął sugestie obrońców, że mógł być tam trzeci mężczyzna i to on miałby użyć noża. Jak mówiła sędzia Nadzieja Surowiec, sprawcy przewidywali skutek, obaj wiedzieli, że jest używany nóż i mieli świadomość niebezpieczeństwa jego użycia, a także "przewidywanie i godzenie się na wystąpienie skutku śmiertelnego". - To była bezsensowna i niepotrzebna śmierć młodego człowieka - dodała sędzia.