Co roku w Polsce około 2000 osób w wyniku bezmyślnych skoków na głowę do wody oraz w wyniku innych wypadków łamie kręgosłup, uszkadzając rdzeń kręgowy. Wszyscy oni ulegają paraliżowi, siadają na wózek lub ponoszą śmierć. - Od lat na własnym przykładzie pokazuję, czym mogą skończyć się bezmyślne skoki do wody - mówi Radek Zięba, prezes tarnobrzeskiego Integracyjnego Klubu Sportowego. - Żyję na wózku od 26 lat i znam całą sytuację, mimo że nie jestem po skoku, ale po wypadku samochodowym. Mam to samo uszkodzenie, te same problemy. Wśród moich znajomych mieszkających w Tarnobrzegu i na Podkarpaciu są tzw. skoczkowie. Wielu z nich przez bezmyślność, głupotę, brawurę czy alkohol skoczyło na głowę do płytkiej wody, uszkodziło kręgosłup, rdzeń kręgowy i teraz jako niepełnosprawni żyją na wózku. Każdy z nich chciałby odwrócić swój los, by to lekkomyślne, bezsensowne zdarzenie nigdy się nie przytrafiło. Radek Zięba od 8 lat wraz z przyjaciółmi apeluje do młodzieży i studentów o rozwagę. Ostrzega wszystkich i woła "stop" bezmyślnym skokom na głowę do wody. - Wiem, że ludzie skaczą i skakać będą, ale należy zawsze wyeliminować ryzyko, ryzyko bezmyślnego skoku. Trzeba to robić mądrze i rozważnie. Przede wszystkim myśleć. Ja radzę przed skokiem sprawdzać głębokość wody. Obojętnie czy to jest rzeka, staw, jezioro, czy basen. Jeżeli skaczemy, to tylko w miejscach strzeżonych. Bez brawury, popisów przed dziewczynami i nie pod wpływem alkoholu. Małgorzata Rokoszewska