U mieszkającej w Rzeszowie pani Elżbiety w 1987 roku stwierdzono astmę oskrzelową przewlekłą. Od tamtego czasu jest częstą pacjentką szpitala i pogotowia. Kilka razy w tygodniu ma ataki duszności, często w nocy. Z tego powodu nie jest w stanie podjąć żadnej pracy, w dodatku wychowuje czwórkę dzieci, również chorych. Elżbieta Polak otrzymała rentę z tytułu całkowitej niezdolności do pracy. Decyzja była wydana na czas określony. Po pewnym czasie zaczęły się problemy. W 2005 roku urzędnicy ZUS zaczęli twierdzić, że jednak - mimo orzeczenia o niepełnosprawności - do pracy się nadaje i zdecydował o odebraniu jej renty. Kobieta wystąpiła do sądu. Może być szatniarzem? Opinia sądowo-lekarska nie pozostawiała złudzeń: "astma oskrzelowa przewlekła o przebiegu ciężkim z częstymi zaostrzeniami". Na podstawie dokumentacji medycznej biegły sądowy stwierdził, że Elżbieta Polak była wielokrotnie hospitalizowana z powodu swych dolegliwości, często korzysta z pomocy pogotowia i szpitalnych izb przyjęć. I wniosek był jeden: astma oskrzelowa powoduje u badanej znaczne upośledzenie funkcji układu oddechowego i całkowitą niezdolność do pracy na okres dwóch lat. ZUS bezskutecznie wówczas apelował od decyzji sądu, argumentując swój sprzeciw w intrygujący sposób: że kilkakrotne w ciągu roku wizyty w szpitalu i na pogotowiu to... za mało. Prawnicy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych zaczęli też podważać opinię biegłego. W apelacji ZUS twierdził, że "nie uwzględniono możliwości przywrócenia sprawności organizmu na drodze odpowiedniej rehabilitacji układu oddechowego" i w dodatku zarzucił sądowi, że ten "nie uwzględnił wykonywania innej pracy (...) np. portier, szatniarz, sprzedawca, kasjer". Choroba się pogłębia, ZUS twierdzi inaczej - To żałosne, że ZUS z góry orzeka, w jakich zawodach mogę pracować - irytuje się pani Elżbieta. Wówczas jednak apelacja ZUS została oddalona i kobiecie ponownie przyznano czasową rentę. Kolejne problemy zaczęły się w tym roku. Orzecznik zakładu na podstawie w dużej mierze tych samych dokumentów, na podstawie których wydano decyzję o rencie, stwierdził: "Nie jest Pani całkowicie niezdolna do pracy". Prawna kołomyja zaczęła się od początku. Elżbieta Polak nie czuje, że nagle ozdrowiała, jak twierdzą urzędnicy ZUS. - Dokumenty lekarskie wyraźnie poświadczają, że moje zdrowie się pogarsza. Ataki są coraz częstsze, w dodatku muszę utrzymać czwórkę małych dzieci, muszę brać drogie leki - denerwuje się pani Elżbieta i zapowiada, że sprawa jej renty socjalnej kolejny raz trafi do sądu. Liczy, że Temida kolejny raz okaże się sprawiedliwa. Szymon Jakubowski