Niestety, sąd nie ustalił odmian imienia przez przypadki. Nie wiadomo więc, czy wołać na dziecko Dębie, czy może Dębiu (jak Marku), czy w dopełniaczu powinno być Dęba, czy Dąba, a w celowniku Dębowi, czy Dębu. Rówieśnicy chłopca będą mieli z tym poważny problem i zapewne nadadzą mu pseudonim "Bartek". Okazuje się, że każdy może przeforsować swój pomysł pod warunkiem, że nie przesadzi. -Tak stało się w przypadku pana Marcina, który wymyślił sobie imię Mirmił - postać z komiksu "Kajko i Kokosz" - i osobiście je zatwierdził w sądzie. Imię się przyjęło wśród przyjaciół pana Mirmiła i teraz nadają oni to imię swoim dzieciom. Gorzej, gdyby panu Marcinowi spodobało się inne imię z tego komiksu. Miluś (smok) raczej nie zyskałby uznania sądu. Moda na seriale Jak uczy historia, na imiona są mody. Np. Maria, Jan, czy Franciszek byli w modzie do lat 50. ub. wieku. Później, przez ok. 40 lat, tradycyjne imiona były lekko "obciachowe". Teraz znów wracają do łask. Dla odmiany, w latach 70. i 80. masowo nadawało się dzieciom imiona z seriali telewizyjnych, co w tej chwili jest coraz rzadsze (jest więcej seriali i popularność bohaterów się rozmywa). Moda na serialowe imiona była wtedy tak silna, że ksiądz w Leżajsku grzmiał z ambony, wskazując, że imię powinno być polskie, tradycyjne, a najlepiej związane z jakimś świętym (patron). - A tymczasem - ciągnął ksiądz - przychodzą rodzice z obcojęzycznymi propozycjami, takimi jak Sandra i Samanta, a jedni to nawet chcieli mieć syna Cypiska. Ksiądz miał rację, krzycząc z ambony, ale chcąc nie chcąc, musiał nadawać takie imiona, jakie zatwierdzili urzędnicy z Urzędu Stanu Cywilnego. Z bólem serca chrzcił więc nielubiane przez siebie Sandry i Samanty. Dziś łatwiej jest nadać niemowlakowi oryginalne imię - wystarczy pojechać za granicę, gdzie zasady nazywania dzieci są łagodniejsze. Łatwiej też przekonać urzędnika, że Carioca to polskie imię. Można też nadać imię pochodzące z kraju, w którym dokonuje się rejestracji dziecka - dzięki temu mamy Angelów, Jonów, Lucienów, czy Xavierów. Nie da się tam jednak - podobnie jak w Polsce - nadać jako imię pseudonimu artystycznego czy nazwiska. Europejscy urzędnicy od imion masowo odrzucają pomysły w rodzaju Fischa, Limahla, Bjoerk i Nirvany. Eulalia Pstryk - W Polsce nie można nadać dziecku dowolnego imienia. Istnieje ustawa, która reguluje, jakie imiona są dopuszczalne, a jakie nie (Prawo o aktach stanu cywilnego z 29 września 1986 r.). Art. 50. ustawy mówi, że "kierownik urzędu stanu cywilnego odmawia przyjęcia oświadczenia o wyborze dla dziecka więcej niż dwóch imion, imienia ośmieszającego, nieprzyzwoitego, w formie zdrobniałej oraz imienia niepozwalającego odróżnić płci dziecka". Nie można m. in. nadawać imion źle kojarzących się z nazwiskiem. Urzędnik z USC w jednym z polskich miast nie zgodził się np. na nadanie dziewczynce imienia Mercedes, choć to tradycyjne imię, o wielowiekowej tradycji. O nadanie imienia wystąpili bowiem państwo Wypadkowie. Nie udało się też nadać dziecku imienia Eulalia państwu Pstrykom. Ale, z drugiej strony, skoro państwo Pociupani zatwierdzili dla swojej córki imię Nadzieja, to postawa urzędnika odrzucającego Eulalię wydaje się być cokolwiek zbyt stanowcza. Ostrożnie z miastami Urzędnicy odrzucają też wszelkie pomysły rodem zza oceanu. W USA nadawanie imion cechuje się znaczną dowolnością. Można dziecku dać imię identyczne z nazwiskiem ulubionego aktora (Eastwood) czy z nazwami geograficznymi. Powszechne są tam np. Brooklyn czy Dakota. U nas to nie przejdzie. Cichopek Kowalski zabrzmi śmiesznie, a Warmia Maciejewska głupio. Urzędnicy mają natomiast problem z imionami biblijnymi. Np. Nataniel u jednych przechodzi, a u innych nie. Podobnie jest z Matjasem, który jest spolszczeniem germańskiego Mathiasa o greckim źródłosłowie Mathajos. Ponieważ Matjas w Polsce kojarzy się ze śledziem, urzędnicy sugerują Macieja, słusznie zresztą, bo takie imię przez wieki powstało z Mathiasa. Małpi Ogon Ustawy o nadawaniu imion są wszędzie, także w krajach azjatyckich. Tam jednak ludność nie ma specjalnych wymagań. Dominuje tradycja nadawania imion popularnych. I tak np. w Wietnamie najpopularniejszym imieniem męskim jest Nguyen i tego się nie zmieni. W Korei popularne są Chuk, Sen i Dzong (wydawać by się mogło, że Kim, ale to jest akurat nazwisko), a w Chinach Li. Zdarzają się jednak także bardzo oryginalne propozycje. Pewne małżeństwo z Chin zażyczyło sobie, żeby ich syn dostał imię Małpi Ogon. Chińskie pismo jest pismem obrazkowym, w którym znak graficzny oznacza sylabę lub całe słowo. Aby być oryginalnymi, rodzice żółtego chłopczyka postanowili, że imię ich syna będzie się składało z jednego znaku graficznego: @. Urzędnicy się nie zgodzili. W sumie to dobrze, bo jeśli inna para zażyczy sobie dla córki imienia Spacja, precedens małpiego ogonka mógłby okazać się groźny. W szczególności dla biurokracji. Jak wybierać imię? Najprostszym pomysłem jest metoda eliminacji. W internecie można znaleźć słownik imion i coś z kilku tysięcy haseł wybrać. W dobie globalizacji sugeruje się, by imię miało swoje odpowiedniki w językach obcych, żeby można je było w miarę łatwo przetłumaczyć. Następnie z większego zestawu należy wybrać takie, które nie zrobią dziecku krzywdy, czyli niedające się rymować z przekleństwami, wyzwiskami i powiedzonkami (np. ząb - zupa zębowa, dąb...). Warto zwrócić też uwagę na aspekt praktyczny - do długiego nazwiska dodawać krótkie imię, żeby mieściło się w kratkach formularza czy na karcie kredytowej. I na koniec zapytać najbliższej rodziny, co myśli o wyborze. A jeśli nie będzie zgodności, zawsze można nadać dziecku dwa imiona. Albo urodzić juniora w Ameryce Łacińskiej, gdzie można nadawać tyle imion, ile się chce. MIROSŁAW BRZEZIŃSKI