Wiele wskazuje, że tak. Powstały na fali ówczesnych protestów związek zawodowy Celnicy PL twierdzi, że funkcjonariusze zmuszani są przez swych przełożonych do bezprawnych działań. Dzisiaj sprawą domniemanego naruszania prawa i godności celników zajmie się sejmowa Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka. Sławomir Siwy, szef związku, wysłał ostatnio pismo do naczelnika Urzędu Celnego w Przemyślu, w którym zwraca uwagę na dramatyczną sytuację pracujących na tym odcinku funkcjonariuszy. Jego zdaniem, przy brakach kadrowych sięgających nawet 50 procent celnicy zmuszani są do wykonywania poleceń naruszających prawo. Według niego taka sytuacja powoduje, że jeden funkcjonariusz musi na raz wykonywać wiele różnych czynności, często do samodzielnych kontroli przymuszani są nieprzeszkoleni jeszcze celnicy ze służby przygotowawczej. Rozkaz: jechać - Najprawdopodobniej sprawę skierujemy do prokuratury. To co się dzieje na granicy, to wielki skandal, wręcz afera. Obowiązuje jeden rozkaz: "jechać". Odprawy dokonywane są z naruszeniem przepisów, granica przestaje być szczelna. W efekcie spada wykrywalność przemytu, bo tak naprawdę nikt nie ma czasu z przemytem walczyć - mówi Sławomir Siwy. Jego zdaniem, pracownicy są przemęczeni, a to powoduje wiele pomyłek, wynikających także z niedostatecznego przygotowania. Zarzutom związkowców zaprzecza kierownictwo przemyskiej Izby Celnej. Według rzeczniczki IC Małgorzaty Eisenberger, informacje o 50-procentowych brakach kadrowych na granicy są przesadzone. - Nie przypominam sobie takich sytuacji. Braki oczywiście występują, ale kierownictwo Izby podejmuje działania, by ubytki zmniejszyć. Prowadzony jest cykl przyśpieszonych szkoleń - mówi rzeczniczka. Dodaje, że funkcjonariusze służby przygotowawczej mogą wykonywać czynności, gdyż każdy z nich ma starszego stażem i stopniem opiekuna. Nie zgadza się z tym z kolei Sławomir Siwy, według którego jest to fikcja. Znów dojdzie do buntu celników? Celnicy zapowiadają, że ich cierpliwość wyczerpuje się. Ostrzegają, że lada chwila znów dojdzie do sytuacji, w której większość funkcjonariuszy ucieknie na zwolnienia lekarskie lub urlopy na żądanie. Tak zresztą zrobili już w styczniu, gdy przez dwa tygodnie tysiące samochodów stały w korkach na granicy, gdyż nie miał ich kto obsługiwać. SZYMON JAKUBOWSKI