Jej zwłoki były tak zwęglone, że policja z prokuraturą miały trudności z identyfikacją. To tragiczny efekt wczorajszego pożaru w Porębach Kupieńskich (gmina Kolbuszowa) na Podkarpaciu. Dramat rozegrał się we wczesnych godzinach porannych. To, że w skromnym, murowanym domu, w którym samotnie mieszkała 83-latka - dzieje się coś niedobrego zauważyła pracownica opieki społecznej. Ratował ją zięć z wnuczką Wczoraj jak zwykle przyszła odwiedzić samotnie mieszkającą kobietę. Zaniepokoiły ją zamknięte drzwi. Poprosiła o pomoc jej zięcia i wnuczkę. Razem wyważyli okna. Okazało się jednak, że pomieszczenie jest tak zadymione, że nie można w nim w ogóle przebywać. W związku z tym wezwali służby ratownicze. Te przyjechały, ale staruszka już nie żyła. - Zgłoszenie w tej sprawie otrzymaliśmy o godz. 7.56 - mówi kpt. Marek Babula, zastępca powiatowego komendanta Państwowej Straży Pożarnej w Kolbuszowej. - Natychmiast wysłaliśmy tam dwa nasze zastępy. W akcji pomagały nam okoliczne jednostki OSP. Kiedy strażacy dostali się do środka domu, znaleźli zwęglone zwłoki staruszki. Radny oskarża strażaków Świadkiem zdarzenia był Józef Fryc, mieszkający w Porębach Kupieńskich radny miejski. Twierdzi on, że strażacy przyjęli nieprecyzyjną informację i przez to zanotowali spore spóźnienie. - Błądzili 20 minut po okolicach, a tu człowiek się kończył - uważa. - Nie było żadnych opóźnień ani problemów z dojazdem - protestuje Marek Babula. - Jedyne utrudnienia dotyczyły wejścia do pomieszczenia, gdzie było dużo dymu i panowała wysoka temperatura, a drzwi były zamknięte na klucz PAWEŁ GALEK Kpt. Marek Babula, zastępca komendanta powiatowego PSP Kolbuszowa: - Jest za wcześnie, by już mówić o przyczynach tej tragedii. Sprawę bada prokuratura. My możemy jedynie stawiać hipotezy. Być może zawinił ogień w piecu kaflowym. Co prawda, ten budynek jest murowany, ale miał drewniane stropy. Do tego na strychu było siano.