I ostrzega, że jeśli protest się szybko nie zakończy, zakład może zostać zlikwidowany. O żądaniach związkowców, domagających się 500 złotych podwyżki dla wszystkich pracowników ZMKS, Andrzej Szlęzak wypowiada się wyjątkowo krytycznie. - Oni chyba pourywali się z jakiejś choinki, żądając takich pieniędzy. Niby skąd mają pochodzić, skoro zakład jest zadłużony na milion złotych? - pyta prezydent. Zdaniem Szlęzaka, jak na stalowowolskie warunki pracownicy ZMKS zarabiają całkiem dobrze. - A jak uważają inaczej i taka praca im nie pasuje, to do widzenia. Sytuacja w ZMKS musi ulec poprawie, a jeśli się to nie stanie, zakład zostanie rozwiązany. Firm, które chciałyby zająć się przewozami na terenie naszego miasta nie brakuje. Ostatnio swoją ofertę złożył na przykład PKS - mówi prezydent Stalowej Woli. W ZMKS takie zapowiedzi nie mogły przejść bez echa. - Jestem przerażony, ale rozumiem prezydenta. Miasto jest właścicielem zakładu i ma prawo go rozwiązać - mówi Antoni Sokołowski, dyrektor ZMKS w Stalowej Woli. Jak się okazuje, 'najczarniejszy" scenariusz biorą pod uwagę również członkowie Związku Zawodowego Kontra 2000, który od 15 lutego prowadzi protest w ZMKS. - Wolelibyśmy, żeby zamiast rozwiązywać zakład, rozwiązano istniejący w nim problem płacowy. Ale jeżeli władze uważają, że likwidacja ZMKS byłaby najlepszym rozwiązaniem, to trudno. Chociaż uważamy, że dla miasta to byłoby niekorzystne - mówi Andrzej Pietroniec, przewodniczący Kontry 2000. Zaznacza też, że mimo apelu dyrekcji związek nie zaprzestał protestu polegającego na oflagowaniu bazy oraz autobusów, ponieważ problem nadal by się przeciągał i nie byłoby widoków na jego rozwiązanie. Przypomnijmy, że pozostałe 2 działające w zakładzie związki zawodowe - Solidarność oraz Solidarność 80, mimo że pozostają w sporze zbiorowym z dyrekcją, nie prowadzą protestu. Zgodziły się z nim wstrzymać do czasu zakończenia trwającego w zakładzie audytu, którego przeprowadzenie zlecił prezydent. Likwidacja ZMKS to jednak ostateczność. Dyrektor ma nadzieję, że zakładowi uda się stopniowo wyjść z długów, m.in. dzięki wyremontowanej stacji kontroli pojazdów, w której już od marca będzie można robić przeglądy nie tylko aut powyżej 3,5 tony - jak do tej pory, ale i samochodów osobowych. - Chcemy ratować zakład na różne sposoby. Liczymy, że stacja pozwoli nam trochę powiększyć dochód - komentuje Antoni Sokołowski. Jednocześnie wystosował do pracowników ZMKS komunikat, w którym czytamy m.in., że "sposób prowadzenia akcji protestacyjnej, zachowania jej przywódców stanowią przesłankę, że pod pozorem 'walki' o interesy pracownicze, ukryty jest interes konkurencji, u której to część organizatorów akcji pracowała lub pracuje". A na razie dyrektor i związkowcy czekają na wyznaczenie mediatora w sporze. Co do tego, że bez jego pomocy się nie obejdzie, są akurat zgodni. (tw)