W aptece w centrum handlowym Raj przy ulicy Rzeszowskiej, tuż po godzinie 15 zjawiło się dwoje młodych ludzi. 25-letnia mieszkanka Dębicy i jej 30-letni znajomy z Krakowa. Farmaceutę poprosili o cztery opakowania leku na kaszel, podając jego konkretną nazwę. Ten przyniósł je, położył na ladzie i czekał na zapłatę. Klienci mieli problem ze znalezieniem gotówki, powiedzieli, że pójdą do bankomatu. Gdy farmaceuta wyszedł na zaplecze, wyciągnęli tabletki z pudełek, zostawili puste i uciekli. To czwarty taki przypadek w tej aptece. Po raz pierwszy dla złodziei okazał się udany. Zdaniem pracowników Mediqu, poprzednimi razy lek próbowała wyłudzić ta sama para. Tym razem natychmiast po kradzieży pracownicy firmy ochroniarskiej przygotowali rysopis na podstawie opisu świadków zdarzenia i udali się w pościg. Nietrudno było znaleźć złodziei. - Oboje byli charakterystycznie ubrani, rzucali się w oczy - opowiada Józef Błaszczyk z firmy ochroniarskiej. Leki z apteki skradziono o 15:40, ok. godz. 17 pracownicy firmy ochroniarskiej zatrzymali kobietę i mężczyznę przy ul. Kolejowej. Zapytali, gdzie mają skradziony towar. - Powiedzieli, że wypili, bo byli na głodzie - opowiada Józef Błaszczyk. Bożena Cwynar przyznaje, że lek przeciwkaszlowy w większych dawkach działa odurzająco. Ochroniarze natychmiast zadzwonili na policję. Na miejscu zjawiły się dwa radiowozy. Funkcjonariusze zmusili parę do pokrycia należności za leki w wysokości 32 zł i wystawili im mandat na kwotę 20 zł. Jak się okazuje, to nie pierwsze takie zdarzenie, nie tylko w tej aptece. Bożena Cwynar mówi, że rozmawiała z przedstawicielami kilku innych w mieście i większość z nich zetknęła się z tym samym problemem. Gdy tylko sprawcy dają o sobie znać, aptekarze dzwonią do innych i ostrzegają. Ale nie wszyscy informują o tym policję. - Nie przypominam sobie podobnych zdarzeń - mówi Alina Sujdak, rzecznik prasowy KPP. Farmaceuci z Mediqu apelują, by inne apteki zgłaszały policji takie przypadki. Agnieszka Kruszyńska