- Dzieci krzyczą, piszczą i tłuką bez przerwy piłką, nie można spokojnie żyć - dowodzą przeciwnicy zjeżdżalni. Ten spór trwa już drugi rok. - Staramy się doprowadzić do ugody, ale wśród obu stron emocje często biorą górę - mówi Bogusław Sak, kierownik administracji osiedla Tysiąclecia w Rzeszowie. Za i przeciw Na zjeżdżalni bawi się dwójka dzieci. - Nie chodzą do przedszkola, ich mama nie pracuje dlatego są od przedpołudnia. Większość dzieci wychodzi jednak dopiero koło godz. 16 i bawi się góra do 20 - wyjaśni Alicja Szczepańska, jedna z matek walcząca o placyk. - Ale jak wtedy krzyczą, i piłką stukają nam pod oknami, a mieszkania mamy jednostronne nie możemy się nigdzie schować przed hałasem - przekrzykują się mieszkańcy sprzeciwiający się istnieniu placyku, którzy dość licznie zgromadzili się wkoło. - I mamy nie są lepsze, palą papierosy i zaśmiecają plac. I wyzywają nas od najgorszych staruch. Salomonowe rozwiązanie Ten placyk powstał na miejscu poprzedniego obiektu, ale jeżeli wszyscy mieszkańcy zgodzą się na jedną lokalizację jest szansa na przesunięcie placyku o kilkanaście metrów od spornych mieszkań - mówi kierownik. - Obiecuję, że dostarczę pismo, podpisane przez wszystkich zainteresowanych mieszkańców na posiedzenie rady, jeżeli ona wyrazi zgodę uruchomimy procedury wymagane przy tego rodzaju inwestycji, myślę, że uporamy się z tym w ciągu trzech miesięcy. Autor: ANNA MORANIEC