Dwaj koledzy - Konrad i Michał - wybrali się na niedzielną przejażdżkę terenówką po lesie. Wybrali urocze tereny w okolicach Czudca. Trudno powiedzieć, ile czasu spędzili jeżdżąc wśród drzew, jednak ok. 15.30 dyżurny komendy policji w Strzyżowie odebrał sygnał o wypadku. Zgłaszający wzywał pomocy do kolegi przygniecionego samochodem. Wypadek w lesie Ratownicy zastali przewrócony na bok samochód terenowy "UAZ", który przygniótł 27-letniego Konrada. Obok stał zszokowany 20- -letni Michał. Po zbadaniu okazało się, że pierwszy mężczyzna nie żyje. Drugi został przewieziony do rzeszowskiego szpitala. Początkowo podejrzewano u niego uraz głowy. Po badaniach w szpitalu orzeczono, że poza stłuczeniami nie odniósł on żadnych poważnych obrażeń i został zwolniony do domu. Trudna akcja Minęło kilka godzin, zanim na miejsce dotarł ciężki sprzęt, który był w stanie wyciągnąć z głębi lasu zmiażdżoną terenówkę. Karawan musiał zastąpić zaprzęg konny, który dowiózł ciało zmarłego do głównej drogi. - Jak ustaliliśmy na miejscu, samochód stoczył się z kilkudziesięciometrowego stromego zbocza - mówi nadkomisarz Stanisław Pelc ze strzyżowskiej policji. - Przypuszczalnie przyczyną było niezachowanie ostrożności. Mężczyzna, który się uratował, miał szczęście, zdołał wyskoczyć lub wypadł z pojazdu - dodaje. Kto kierował? Wczoraj po południu w Rzeszowie odbyła się sekcja zwłok zmarłego. Jej wyniki oraz zabezpieczone na miejscu ślady mają odpowiedzieć na zasadnicze pytanie: kto kierował UAZ-em? - Wówczas dowiemy się, z jakich przyczyn doszło do tragedii - zaznacza Pelc. Andrzej Łapkowski