- Jak się później okazało ojciec przeszedł zawał. Gdyby szybko wykonano koronografię, nie doszłoby do zawału, a przez to do uszkodzenia mięśnia sercowego - dodaje. Zastępca dyrektora Andrzej Gardian nie chciał szerzej komentować zaistniałej sytuacji, ale zapewniał, że sprawa zostanie wyjaśniona. Dla Edyty Anny Głodzik sytuacja, do jakiej doszło na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym jest niewyobrażalna. Sama pracuje jako pielęgniarka na izbie przyjęć w szpitalu we Włoszech i jak twierdzi, do takiego zdarzenia, jakie miało miejsce w mieleckiej placówce, nigdy nie doszło. - Jestem zbulwersowana zaistniałą sytuacją. Mój ojciec został potraktowany jak pacjent, który zwichnął sobie kostkę i zawraca głowę w sobotę po południu "personelowi" służby zdrowia. Złożyłam skargę do dyrekcji szpitala na działania lekarza zajmującego się ojcem, ale postanowiłam także opowiedzieć tę, niemal tragiczną, historię ku przestrodze - zaznacza. To nie pierwszy przypadek w tym roku, gdy mielczan oburza nieprofesjonalne lub niestosowne zachowanie szpitalnych lekarzy. Przypomnijmy tylko, że radny powiatowy Zdzisław Tyniec publicznie zarzucił niektórym lekarzom, iż traktują pacjentów jak intruzów. Ta wypowiedź wzburzyła dyrektora Leszka Kołacza, który posądził samorządowca o populizm. W sprawie skargi złożonej przez panią Głodzik poprosiliśmy o komentarz szefa mieleckiego szpitala, jednak nie znalazł on dla nas czasu. Silne bóle Kobieta emocjonalnie, ale ze szczegółami opowiada to, co wydarzyło się feralnego dnia sierpnia. - Około 13.30 przywiozłam ojca, Czesława Głodzika, do Szpitala Powiatowego w Mielcu z objawami silnego bólu w klatce piersiowej, który nie ustępował od pół godziny, pomimo podania nitrogliceryny. - Chcę zaznaczyć, że tato przebył już 2 zawały, ma wstawione bajpasy, ma chorobę miażdżycową i oczekiwał na wstawienie stentów, tak więc miał odstawioną aspirynę regulującą zagęszczanie krwi. Wszystkie te informacje zostały przekazane w momencie pojawienia się na pogotowiu, a później na izbie przyjęć. Niezadowolony lekarz -Po wykonaniu EKG i podaniu środka przeciwbólowego na pogotowiu zostaliśmy odesłani bez jakiejkolwiek pomocy na izbę przyjęć. Tam lekarz dyżurujący, burcząc coś pod nosem, okazał niezadowolenie z kolejnego skierowania. Pielęgniarka dyżurująca zaprowadziła nas do jednej z sal, gdzie położyliśmy ojca do łóżka. Z bólu nie był w stanie leżeć, więc siedział ze łzami w oczach. Oczekiwanie na wizytę lekarską trwało ponad pół godziny. Lekarz dyżurny w bardzo niekulturalny i niegrzeczny sposób wyprosił z sali moją mamę. Po czym wykonane zostały kolejne badania, enzymy sercowe i morfologia. Podano także leki. Kolejna godzina oczekiwania Jak utrzymuje pani Edyta po tych badaniach nastąpiła kolejna godzina oczekiwania bez jakiejkolwiek kontroli nad jej ojcem. Po dwóch godzinach od przybycia do szpitala wykonano ponownie EKG. - I znów nic, ani jednego słowa w kierunku ojca, nie mówiąc już o rodzinie. Jako córka udałam się do dyżurki, aby uzyskać jakieś informacje. Lekarz dyżurny znów w bardzo nieuprzejmy sposób odpowiedział mi, że jestem nieupoważniona do jakichkolwiek informacji, bo w "polskich szpitalach informacji udziela się pacjentowi albo współmałżonkowi, a nie dalszej rodzinie". Mimo to odburknął, udając się w drugą stronę, że teraz czekają na ustąpienie bólu, a później to "się zobaczy". Pouczył mnie, żebym się nie awanturowała, bo w polskich szpitalach tak to wszystko funkcjonuje - opowiada. Bez kardiologa i koronografii, ale z zawałem Edyta Głodzik jest zdziwiona, że do jej ojca nie wezwano na konsultacje kardiologa. Dowiedziała się, że przyjmujący ich lekarz dyżurny jest dopiero w trakcie specjalizacji kardiologicznej. Dopiero około godziny 16 Czesław Głodzik został odesłany na intensywną terapię kardiologii. - Po przeprowadzonej w niedzielę wizycie dowiedzieliśmy się od kardiologa, że mój ojciec przebył kolejny zawał, z uszkodzeniem mięśnia sercowego. Jako pielęgniarka mająca do czynienia z takimi przypadkami niemal każdego dnia, od 3 lat we Włoszech, stwierdzam, że gdyby po południu mój ojciec miał wykonany zabieg koronografii, nie doszłoby do uszkodzenia mięśnia sercowego - stwierdza i dodaje: