- Mężczyzna został przesłuchany. Policjanci zwrócili się też z wnioskiem do prokuratora o objęcie podejrzanego dozorem policji - powiedział rzecznik. - Policjanci z Ustrzyk Dolnych ustalają przebieg wydarzeń, jakie rozegrały się w ostatnich dniach w Bieszczadach - dodał. Chodzi o wyprawę kilkunastu młodych ludzi z Dolnego Śląska, którzy w ramach tzw. szkoły przetrwania wędrowali górskimi szlakami. W poniedziałek rano jej uczestnicy - młodzi ludzie w wieku od 16 do 20 lat - znajdowali się w okolicach Bukowego Berda. Nie byli w stanie samodzielnie zejść ze szlaku Byli wyczerpani, zziębnięci, nie byli w stanie samodzielnie zejść ze szlaku. Opiekunowie grupy poprosili telefonicznie GOPR o pomoc. Jak przypomniał Międlar, w poniedziałek po południu, po zebraniu wstępnych informacji na temat wyprawy, policja za zgodą prokuratora zatrzymała opiekuna grupy. Wcześniej policja wszczęła dochodzenie w sprawie ewentualnego narażenia uczestników wyprawy na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. - We wtorek policjanci zebrali kolejne informacje, m.in. relacje uczestników szkoły przetrwania. Po analizie tych materiałów i konsultacji z prokuratorem zatrzymany mężczyzna usłyszał zarzut narażenia dziesięciorga swych podopiecznych, w tym siedmiu małoletnich, na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia, pomimo ciążącego na nim obowiązku opieki nad nimi - podkreślił rzecznik. 22-latek - zgodnie ze scenariuszem szkolenia - zostawił grupę w okolicach Bukowego Berda i utrzymywał z nimi tylko kontakt telefoniczny. W akcji ratowniczej uczestniczyło ok. 40 osób W poniedziałek w Bieszczadach powyżej górnej granicy lasu leżało średnio pół metra śniegu. Było siedem stopni mrozu, a prędkość wiatru dochodziła do 70 km/godz. W górnych partiach Bieszczad obowiązuje drugi stopień zagrożenia lawinowego. W trwającej kilka godzin akcji ratowniczej uczestniczyło ok. 40 osób. Oprócz ratowników GOPR, na pomoc pospieszyli także funkcjonariusze Straży Granicznej oraz Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. Śmigłowce LPR i SG ze względu na warunki pogodowe nie dotarły na miejsce. Natomiast ratownicy GOPR i funkcjonariusze SG pieszo pokonywali ok. 1,5-metrowe zaspy. Po kilku godzinach dotarli do poszukiwanych i dokonali ich ewakuacji. W Mucznem czekały karetki pogotowia. Organizatorem wyprawy była Szkoła Przetrwania i Przygody SAS we Wrocławiu. Działa od 1993 r. "Na przestrzeni lat pracy z młodymi ludźmi i w oparciu o doświadczenia kadry instruktorskiej, wypracowaliśmy unikalny system zajęć, szkoleń i wypraw. Wszechstronność, wiedza i bezpieczeństwo, stanowią fundament wszystkich naszych działań" - napisano na stronie internetowej placówki. Wyjazd nie został zgłoszony przez organizatorów Jak poinformowała Janina Jakubowska, rzeczniczka prasowa Kuratorium Oświaty we Wrocławiu, wyjazd 10-osobowej grupy survivalowej w Bieszczady nie został zgłoszony przez organizatorów. - Gdyby to był wyjazd zakwalifikowany jako wypoczynek dzieci lub młodzieży, to organizator powinien zawiadomić kuratorium. Jeśli jednak to był kurs, szkolenie lub inny wyjazd, nie związany z wypoczynkiem - to szkoła nie ma obowiązku nas zawiadomić - powiedziała Jakubowska. Rzecznik prasowy dolnośląskiej policji powiedział, że do wrocławskich komisariatów nie wpłynęły zawiadomienia od rodziców dzieci o popełnieniu przestępstwa przez organizatora. - Do tej pory do żadnego wrocławskiego komisariatu nie zgłosili się rodzice dzieci z wyprawy. Nikt nie złożył zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa - zapewnił. Czytaj więcej na RMF24! Czy opiekun obozu przetrwania wg ciebie zawinił? Weź udział w dyskusji!