Jak pisze dziennik "Nowiny". w sądzie rodzinnym rozpatrywana jest na wniosek starostwa powiatowego sprawa o odebranie dzieci rodzinie zastępczej. Wicestarosta trafił do jednej z rodzin w poddębickiej wiosce, po tym jak kobieta zrobiła w starostwie awanturę o pieniądze. Na kilka miesięcy wyjechała zagranicę, wówczas nie wypłacono jej pieniędzy. "Za ten czas, zgodnie z prawem, nie może otrzymywać pieniędzy za opiekę nad dziećmi, bo jej nie sprawowała" - mówi Skawiński. "Mieliśmy też inne sygnały. Gdy pojechałem na miejsce, przeżyłem szok. Dzieci były wygolone na łyso, nawet dziewczynka, i tyrały w polu przy kapuście. Widać było, że to jest ponad ich siły. Najstarsze ma z 10 lat". Nie łatwo spełnić kryteria, by utworzyć rodzinę zastępczą. Dla niektórych jest to sposób na zarobek. Jak inaczej wytłumaczyć, że rodziną zastępczą są dziadkowie, a dzieci mieszkają nadal pod jednym dachem z rodzicami, którym odebrano prawa rodzicielskie. Podobnego zdania jest Kazimierz Ćwik, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej i Domu Dziecka "Hanka" w Dębicy. "Starosta mówił o naszych byłych wychowankach. Nie wszystkie rodziny zastępcze są idealne". Rodzicom, którzy tworzą zastępczy dom, przysługuje na dziecko od 460 do 900 zł miesięcznie.