Problem euro-sierot - o którym Super Nowości jako pierwsze informowały w zeszłym roku - narasta. Co gorsza, mało kto się tym interesuje, zaś rzecznik praw dziecka Ewa Sowińska mimo monitów nie podjęła żadnych działań. Po naszych ubiegłorocznych artykułach w mediach rozpętała się prawdziwa burza na temat dzieci pozostawionych na łasce losu przez rodziców, którzy wyjechali do Wielkiej Brytanii, Irlandii, Grecji, Niemiec czy Francji. Emigracja zarobkowa spowodowała mało znane wcześniej zjawisko sieroctwa emigracyjnego, skutkujące nie tylko emocjonalnym kalectwem pozostawionych dzieci, ale również poważnymi problemami prawnymi. Emigracja i tragedia - Wciąż mało kto sobie zdaje sprawę, jak wielkie ludzkie tragedie związane są z emigracja zarobkową - mówi Krystyna Chowaniec, starszy wizytator w rzeszowskim kuratorium oświaty i komendantka sanockiego hufca Związku Harcerstwa Polskiego, na co dzień stykająca się z problemem. W niektórych miejscowościach powiatu sanockiego nawet sto procent dzieci można uznać za sieroty emigracyjne. Z każdej niemal rodziny - np. w Dudyńcach, ktoś jest za granica. Taka sytuacja powoduje poważne skutki prawne. Dyrektorzy szkół nie wiedzą kogo powiadomić w razie nieszczęśliwego wypadku, problemów w nauce, od kogo wziąć zgodę na wyjazd dziecka na wycieczkę. Mało kto bowiem myśli o formalnym przekazaniu władzy rodzicielskiej. W wielu rodzinach faktycznymi opiekunami jest starsze rodzeństwo, często niepełnoletnie. Sowińska woli Teletubisie od euro-sierot Mimo, że od nagłośnienia przez Super Nowości sprawy upłynęło ponad pół roku nikt z władz nie zainteresował się problemem. Nie pomogły dziesiątki reportaży prasowych, audycji radiowych czy telewizyjnych. Władza zachowuje się jakby problemu nie widziała. W zeszłym roku Ryszard Pacławski, były naczelnik Związku Harcerstwa Polskiego, zwrócił się w tej sprawie do rzecznika praw dziecka Ewy Sowińskiej. Ta nie podjęła żadnych działań. Wolała tropić rzekomy homoseksualizm wśród Teletubisiów, czy też zajmować się seksem młodzieży. Krystyna Chowaniec, która na naszych łamach nagłośniła problem nie ukrywa rozgoryczenia. - Jedynym efektem nagłośnienia sprawy jest projektowany zapis w ustawie oświatowej dotyczący realizacji obowiązku szkolnego Nikt natomiast nie diagnozuje sali problemu, nie podejmuje konkretnych działań, mimo, ze z wielu szkół nadchodzą coraz bardziej niepokojące sygnały - mówi Krystyna Chowaniec. Nikt nie zadał sobie trudu policzenia ilu dzieci dotyczy dramat sieroctwa emigracyjnego. W skali kraju szacuje się, ze może to być co najmniej 100 tysięcy osób. A Podkarpacie jest województwem z którego najwiecej ludzi wyjeżdża za chlebem na Zachód. SZYMON JAKUBOWSKI