Prokuratura sprawdza przede wszystkim kiedy i w jaki sposób trucizna zaginęła oraz co się z nią stało. Pustą fiolkę po cyjanku znaleziono w pojemniku na śmieci w domu jednego z pracowników firmy, który popełnił samobójstwo. Najbardziej prawdopodobna hipoteza zakłada, że mężczyzna wykorzystał truciznę do odebrania sobie życia. Prokuratura po przesłuchaniu świadków, zebraniu dokumentacji odnośnie obrotu cyjankiem w firmie, rozważy możliwość ekshumacji zwłok. - Trwa ustalanie, czy mężczyzna zażył tę substancję, czy wykorzystał całość, a jeżeli nie, to gdzie jest reszta. Jednak nie ma żadnego zagrożenia, bowiem nawet gdyby wysypał resztę do kanalizacji, to taka ilość nie spowodowałaby jej zatrucia - powiedział w czwartek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krośnie Janusz Ohar. Prokurator dodał, że sprawdzane są także inne hipotezy. Brak 50 g cyjanku potasu zauważono podczas inwentaryzacji w magazynie z truciznami, którą przeprowadzono po śmierci pracownika. Z uwagi na wysoką toksyczność zaginionej substancji, dyżurny krośnieńskiej komendy policji natychmiast powiadomił o tym fakcie miejskie i powiatowe służby zarządzania kryzysowego. Taka dawka może uśmiercić nawet 200 osób. Policja rozpoczęła poszukiwania. Skojarzono, że kilka dni wcześniej jeden z pracowników popełnił samobójstwo po zażyciu nieustalonych środków chemicznych. Przeszukano zatem jego dom i tam w pojemniku na śmieci znaleziono pustą butelkę po cyjanku. Jak zapewnił Ohar, służby wodociągowe monitorują sytuację, ale nie ma zagrożenia.