- Na polecenie prokuratora udałem się z kolegą do domu oskarżonego. Już na schodach ganku zauważyliśmy ślady krwi. W domu było ich więcej. W ubiegłym tygodniu przed Sądem Okręgowym w Rzeszowie kontynuowano proces 62-letniego Feliksa H., któremu zarzucono, że działając z zamiarem pozbawienia życia 69-letniego Antoniego M., zadał mu między 21 a 22 listopada ub.r. nieustalonym, ostrym narzędziem mnóstwo (na ciele zmarłego stwierdzono aż 73 ślady po ciosach) obrażeń ciała, które doprowadziły do jego śmierci. Oskarżony, u którego biegli psychiatrzy stwierdzili ograniczoną poczytalność, nie przyznał się do zbrodni, a na obciążające go zeznania świadków reagował uśmiechem i rozkładaniem rąk. W trakcie rozprawy, której przewodniczy sędzia Artur Pelc, Feliks H. uczynił podobnie, odmawiając składania wyjaśnień i odpowiedzi na jakiekolwiek pytania. Zmasakrowaną ofiarę zbrodni znaleziono 24 listopada ub. r. w wysokiej trawie opodal posesji Feliksa H. Wszędzie były ślady krwi - Ślady krwi widzieliśmy w korytarzu i przy wejściu do łazienki - zeznawał policjant Jarosław G. - W łazience moczyły się zakrwawione spodnie, a wersalka w kuchni była przykryta pościelą. Osłoniłem ją i ujrzałem pod spodem dużą plamę krwi, ale podobne ślady były też na ścianach kuchni i meblach. Na polecenie prokuratora zatrzymaliśmy podejrzanego o zabójstwo i odwieźliśmy go do Nowej Sarzyny. Jarosław G. nie pamiętał, co Feliks H. odpowiedział na pytania, kiedy ostatni raz widział zmarłego Antoniego M., ani dlaczego w jego domu było aż tak dużo śladów krwi. Po odczytaniu jego zeznań w śledztwie potwierdził, że oskarżony utrzymywał, że zmarłego widział ostatni raz dwa tygodnie przed śmiercią, co nie mogło być prawdą, podobnie jak jego twierdzenia, że ślady krwi powstały wskutek jego skaleczenia się przy wymianie szyby w drzwiach wewnętrznych domu. Rozprawa trwa i będzie kontynuowana 3 grudnia br. JANUSZ KLICH