Był poniedziałek, 3 grudnia, samo południe. Damian i Tomasz tak jak dzisiaj wyjeżdżali właśnie na patrol w przydzielony im rejon - północno-zachodnią część miasta. Chwilę po opuszczeniu jednostki, tuż przed mostem ''olchowieckim'', zobaczyli młodego człowieka. Skacząc z wysokiego mostu, 28-latek chciał ze sobą skończyć. Nie było czasu na myślenie - Kiedy zbiegliśmy z mostu, zauważyliśmy mężczyznę całego we krwi, leżał na środku rzeki. Bez zastanowienia wskoczyliśmy do wody, tak jak byliśmy ubrani - opowiada Damian. - W takich chwilach nie ma czasu na myślenie. Było zimno, wiał wiatr, woda była lodowata i mętna. Gdy sięgnęła nam po pas, to przez głowę przeleciała myśl, żeby dalej nie iść. To był moment zawahania, nie było widać dna, ale jednak zdecydowaliśmy, że pójdziemy dalej - relacjonuje Tomasz. Kiedy dotarli na miejsce, mężczyzna był przytomny. - Trzymaliśmy mu głowę nad powierzchnią wody i cały czas rozmawialiśmy z nim - mówi Damian. - Pytany o przyczyny skoku stwierdził, że chciał ze sobą skończyć, bo ma problemy z prawem. Na drugi dzień miał mieć rozprawę w sądzie. Na początku mówił, żebyśmy go zostawili w spokoju, ale później był już świadomy tego, co zrobił. Oczekiwał pomocy - wspomina Tomasz. Dalsze wypadki potoczyły się bardzo szybko. Na miejsce przyjechała straż pożarna i pogotowie. - Przy pomocy strażaków wyszliśmy na brzeg - mówi Tomasz. Można brać z nich przykład - Sierżant Damian Augustyn i starszy posterunkowy Tomasz Bogaczewicz to młodzi stażem policjanci, ale niejeden ze starszych kolegów może brać z nich przykład. Swoje obowiązki wypełniają bardzo sumiennie i rzetelnie. Najlepszym tego przykładem jest to, że narażali swoje życie - opowiada podkom. Jerzy Górecki z komendy w Sanoku. Tomasz ma 25 lat i za sobą trzy lata służby. 28-letni Damian w policji jest od 3,5 roku. Jak sami mówią, podczas interwencji rozumieją się praktycznie bez słów. - W większości sytuacji wiem, co zrobi kolega i odwrotnie. Damian jest bardzo opanowany, nie jest konfliktowy, no i ma duże poczucie humoru - mówi Tomasz. - Jesteśmy w tej dobrej sytuacji z kolegą, że dojeżdżamy razem. Po służbie czy przed potrafimy o trudnych sytuacjach porozmawiać, przedyskutować je na spokojnie. Później, kiedy zaczynamy pracę, to już nie myślimy o tym, co było. Każdy nowy dzień może spowodować kolejne nowe doświadczenia, może nawet bardziej niebezpieczne niż te, z którymi mieliśmy do czynienia do tej pory - tłumaczy Tomasz. Tradycje rodzinne i marzenie Patrol, podczas którego rozmawiamy, jest bardzo spokojny. Żadnych zgłoszeń. - Dlaczego akurat policja? - pytam. - Zdecydowały tradycje rodzinne, nigdy tego nie ukrywałem. Tato był policjantem, jego brat był policjantem. Żaden już nie służy w policji, ale człowiek od małego napatrzył się na mundur. Pamiętam, jak tata przychodził po służbie i opowiadał różne historie. W większości były to dość przyjemne i zabawne zdarzenia. Mało kiedy mówił o czymś przykrym, stresującym, niebezpiecznym. Zapragnąłem iść w tym samym kierunku, chociaż z zawodu jestem nauczycielem historii - wyjaśnia Damian. - Dla mnie to było marzenie. Zawsze chciałem być policjantem i robiłem wszystko, żeby nim zostać. Po długim czasie oczekiwania i wielu trudach, w końcu jednak udało się spełnić jedno z marzeń młodości - tłumaczy swoją decyzję Tomasz. Każdy by tak postąpił Policyjny volkswagen przejeżdża właśnie przez most, z którego prawie dwa tygodnie temu skoczył 28-letni desperat. Swoją drogą szczęściarz z niego. Okazało się, że nic poważnego mu nie jest. - Czujecie się bohaterami? - Nie, absolutnie. Myślę że większość osób postąpiłaby tak samo, jak my - odpowiada Tomasz. - To nie tak, żadni z nas bohaterowie. Gdyby woda była głębsza, to bym do niej nie wszedł, bo po prostu nie umiem pływać - mówi Damian. GRZEGORZ BOŃCZAK