Na jego oczach konała matka, najprawdopodobniej zaatakowana przez własnego szwagra. Od półtora tygodnia domniemanego zabójcy szuka rzeszowska policja. Pozostały po nim tylko porzucone nad Wisłokiem buty i list pożegnalny, w którym mężczyzna pisze, że zrobił coś złego szwagierce, i że nie może z tym żyć. Przeprasza też syna i brata za to, co zrobił. Piątek, 9 października br. Jednorodzinny dom w Łukawcu, niedaleko Rzeszowa. Ze szkoły wraca 13-letni chłopiec. Na podłodze znajduje swoją matkę. Kobieta jest w strasznym stanie. Z jej twarzy leje się krew. Chłopak natychmiast dzwoni po policję i pogotowie. Sanitariusze przez godzinę usiłują reanimować kobietę - pracownicę ośrodka wychowawczego w jednej z podrzeszowskich miejscowości. Bez skutku. Śmiertelnie poraniona nie daje znaku życia. Po godzinie lekarz mógł tylko stwierdzić jej zgon. Matka konała na oczach syna - Chłopak zaraz po wszystkim dostał ''głupiego Jasia'', czyli silny środek znieczulający. Ale chyba nigdy nie dojdzie już do siebie - mówi ze smutkiem jeden z mieszkańców Łukawca. 13-latek feralnego dnia spóźnił się do domu ze szkoły. Teraz wini siebie za śmierć matki. Wmawia sobie, że gdyby zjawił się trochę wcześniej, mama by przeżyła. Ludzie we wsi mówią, że traumę chłopak będzie miał na całe życie. W końcu na jego oczach konała matka... Funkcjonariusze policji obecni na miejscu zdarzenia są do dzisiaj zszokowani. Takie bestialstwo rzadko się zdarza. Szybko następuje typowanie potencjalnych sprawców zbrodni. Pierwotna hipoteza, że zbrodni mógł dokonać któryś z jej wychowanków, zostaje zarzucona. Za najbardziej prawdopodobną wersję przyjmuje się, że bestialskiego czynu dopuścił się brat jej męża. Policja znajduje bowiem list, w którym domniemany zabójca pisze, że zrobił coś złego bratowej, że nie może z tym żyć. Błaga o przebaczenie najbliższych. Zmarła z wykrwawienia Policja tuż po zdarzeniu nabiera wody w usta. Funkcjonariusze tłumaczą, że sprawę przejęła Prokuratura Rejonowa w Rzeszowie. Ona prowadzi dochodzenie, szuka domniemanego zabójcy. Dlatego nie chcą mówić o szczegółach. - Wykonana została sekcja zwłok. Ze wstępnych ustaleń wynika, że śmierć kobiety nastąpiła na skutek wykrwawienia. Typowania co do osoby zabójcy są bardzo uprawdopodobnione. Dotychczas nie został jednak schwytany. Nie znaleziono też jego zwłok - mówi Stanisław Bończak, prokurator rejonowy w Rzeszowie. Mimo podejrzeń, że zabójca mógł popełnić samobójstwo, policja intensywnie szuka mężczyzny. Kilkudziesięciu policjantów przeszukuje brzeg Wisłoka. Właśnie nad rzeką trop zgubił policyjny pies tropiący. Do tej pory nie znaleziono ani żywego, ani martwego domniemanego zabójcy. Czekają na odnalezienie zabójcy We wsi sprawa zabójstwa szanowanej tutaj kobiety jest wciąż bardzo głośna. Uważano ja za spokojną sąsiadkę, dobrą matkę. - To była bardzo spokojna kobieta. Jej mąż to wspaniały człowiek. To, co się stało, w głowie się nie mieści. Jak tak można kogoś pozbawić życia? A najbardziej to żal chłopaka. On to wszystko najbardziej przeżywa - mówi nam jeden z mieszkańców Łukawca. We wsi nikt źle o kobiecie się nie wypowie. Szepcze się tylko, że nie miała zbyt dobrych stosunków z rodziną swego męża. Ale przecież to nie powód, by pozbawiać ją życia. Czekają na odnalezienie domniemanego zabójcy. Żywego lub martwego... SZYMON JAKUBOWSKI