- Lekarz go badał i powiedział nam, że za drzwiami leżą zwłoki drugiej osoby. Próbowaliśmy spytać rannego, co się stało. Był przytomny, ale jakby nieobecny i nic nie powiedział. Przypomnijmy, że mający ograniczoną poczytalność, 47- -letni Janusz S. jest oskarżony o to, iż zabił swą żonę w ich domu w Rzeszowie ciosami zadanymi w tył głowy metalową podkową. W śledztwie przyznał on, że przedmiot ten był w ich domu ''na szczęście''. Podczas rozprawy odmówił składania wyjaśnień, a ze złożonych w śledztwie trudno pojąć, dlaczego doszło do rodzinnej tragedii, bo on sam jej zupełnie nie pamiętał. Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie, głównie w oparciu o opinie biegłych, ustaliła, że do zabójstwa doszło 17 grudnia 2005 r. między godz. 20 a 21 i jego sprawcą był Janusz S. Oboje leżeli w kałużach krwi Zbrodnię ujawnili sąsiedzi, którzy słyszeli krzyki Janusza S. Miał on poprzecinane nogi i rękę, a lekarz sądowy stwierdził, że doszło do tego w wyniku samookaleczenia, więc odwieziono go do szpitala. Jego żona leżała ze zmasakrowaną głową przy progu kuchni i nie dawała żadnych oznak życia. Po pierwszej rozprawie Sąd Okręgowy w Rzeszowie skazał Janusza S. za umyślne zabójstwo na 12 lat więzienia. Wyrok ten zaskarżyła obrończyni oskarżonego, której wnioski w części dotyczącej krytycznej oceny opinii biegłych psychiatrów poparł przed Sądem Apelacyjnym także prokurator. Dlatego skazujący wyrok uchylono i nakazano sądowi I instancji ponowne rozpoznanie sprawy z udziałem nowego zespołu biegłych psychiatrów i psychologa. Ponowna rozprawa, której przewodniczy sędzia Artur Pelc, trwa od poniedziałku i będzie kontynuowana dziś. JANUSZ KLICH