- Zabił mi moje dwa aniołki. To drań nie policjant, niewinne dzieci zabrał - nie kryje łez babcia chłopców. - Tyle wycierpieli, przeszli tyle operacji, dopiero teraz zaczynali cieszyć się życiem. Chciał ominąć psa? Tragedia wydarzyła się we wtorek po godz. 16. W grupę osób idącą chodnikiem wjechał rozpędzony fiat palio. Świadkowie mówią, że kierowca samochodu jechał bardzo szybko, nie zdążył wyhamować przed autem jadącym przed nim, które zatrzymało się, gdy na drogę wbiegł pies. Policjant ominął go z lewej strony, wówczas pies wybiegł zza samochodu, który się zatrzymał, kierowca fiata próbując go ominąć stracił panowanie nad kierownicą i wjechał na chodnik. Rozpędzony samochód z całym impetem uderzył w osoby idące po chodniku, w powietrze wyrzucił braci, ich mamę oraz trzyletnią Kingę. Chłopcy zginęli na miejscu, dziewczynka helikopterem została przetransportowana do szpitala w Rzeszowie. Mama chłopców przebywa w szpitalu w Brzozowie. Kinga walczy o życie Mama Kingi, która też szła chodnikiem wraz z jej młodszym bratem w wózku, nie może uwierzyć w to co się stało. - To cud, że samochód ominął mnie i syna. Modlę się o to, żeby Kinga wyszła z tego - mówi ze łzami w oczach pani Barbara. Cały czas przebywa w szpitalu obok łóżka nieprzytomnej córki. - Kinga jest w stanie ciężkim-stabilnym - poinformowała nas Małgorzata Gubernat-Skok, dyżurny anestezjolog ze Szpitala Wojewódzkiego nr 2. - Dopiero za kilka dni będzie można powiedzieć coś więcej o stanie dziewczynki. Policjant zwolniony do domu Krzysztof T., policjant, który kierował samochodem, jechał do pracy do posterunku w Bieszczadach gdzie na czas wakacji został oddelegowany z oddziałów prewencji Komendy Wojewódzkiej w Rzeszowie. - Funkcjonariusz został zbadany na alkomacie. Był trzeźwy - mówi komisarza Mariusz Skiba, rzecznik prasowy KWP w Rzeszowie. - Ma 42 lata, od 17 lat służy w policji. Śledztwo w sprawie wypadku prowadzi prokuratura w Brzozowie. Policjant po przesłuchaniu i złożeniu wyjaśnień został zwolniony do domu. Pani Barbara dziwi się, że jako świadek nie została dotychczas przesłuchana. - Nikt nie przyszedł do mnie i nie wysłuchał tego, co mam do powiedzenia. Gdyby policjant jechał przepisowo, na pewno nie doszłoby do tej tragedii - dodaje zrozpaczona pani Barbara. WOJCIECH HUK whuk@pressmedia.com.pl