Naczytałeś się i nasłuchałeś, że w razie spóźnienia pociągu kolej powinna zapłacić pasażerowi odszkodowanie i jeszcze zafundować obiad. Wiesz, że takie przepisy obowiązują już w całej Unii Europejskiej, a więc powinny i w Polsce. Otóż Polskie Koleje Państwowe nie stosują się do żadnych przepisów międzynarodowych i krajowych. Żądzą się własnymi, absurdalnymi prawami, a za spóźnienie pociągu płaci pasażer. Oto historia, która przydarzyła się w miniony piątek: Pan Andrzej miał jechać z Rzeszowa do Krakowa pociągiem InterRegio. Planowana godzina odjazdu 12.49. Kupił w kasie bilet za 25 zł. Pociąg jechał z Przemyśla i zapowiedziano opóźnienie około 25 minut. O godzi. 13.10 pociąg wjechał na tor przy peronie 2 i odjechał 2 minuty później. Opóźnienie wynosiło więc 23 minuty. Godzinę później konduktor sprawdził bilet pana Andrzeja i stwierdził, że podróżny jedzie niewłaściwym pociągiem. Otóż wsiadł nie do pociągu InterRegio spółki PKP Przewozy Regionalne, a do pociągu TLK należącego do spółki PKP Intercity. Normalnie pociąg TLK jechałby za pociągiem InterRegio. Jednak w piątek oba pociągi jechały opóźnione, ale TLK mniej i wyprzedził pociąg IR. Stąd pomyłki podróżnych. Do niewłaściwego pociągu wsiadło wielu. Konduktor wypisał panu Andrzejowi nowy bilet i zainkasował 39 zł. 34 zł kosztuje przejazd pociągiem TLK, a 5 zł to opłata za wypisanie biletu w pociągu. - Dlaczego zapłaciłem te 5 zł skoro innym pociągiem jechałem nie z własnego wyboru, a z powodu opóźnieni i braku informacji? - dziwi się pan Andrzej. Na niewykorzystanym bilecie na pociąg IR konduktor wpisał odpowiednią informację i potwierdził ją pieczątką. Z tym biletem podróżny poszedł do kasy po zwrot pieniędzy. Otrzymał jednak tylko 21,25 zł. Kasjerka potrąciła 3,75 zł. Za co? - Ano za to, że podróżny samowolnie zmienił rodzaj pociągu - odpowiedziała kasjerka. Nie pomogły tłumaczenia, że całe zamieszanie wyniknęło wyłącznie z powodu opóźnień pociągów. - Do Krakowa przyjechałem 34 minuty później niż było planowane - podsumowuje pan Andrzej. - Czas podróży był więc dłuższy o ponad 25 proc. Bilety kosztowały mnie łącznie 42,75 zł, zamiast 25 zł. Zapłaciłem więc o 71 proc. więcej, niż gdyby nie było żadnych spóźnień. Rozumiem, że zwłaszcza zimą, mogą się zdarzać spóźnienia pociągów. W takich sytuacjach w całej Europie podróżni otrzymują odszkodowanie. Klienci Polski Kolei Państwowych zamiast odszkodowania ponoszą dodatkowe koszty i to bardzo wysokie. Krzysztof Rokosz