Jak poinformował w poniedziałek chor. sztab. Piotr Zakielarz z Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej, do zdarzenia doszło w niedzielę w miejscowości Glinik Charzewski (pow. strzyżowski) na Podkarpaciu. - 42-letni obywatel Turcji, kierowca ciężarówki wiozący transport plastikowego granulatu do Finlandii, powiadomił policję, że z naczepy dochodzą ludzkie głosy - wyjawił chor. sztab. Zakielarz. Wezwani na miejsce strażnicy graniczni z Sanoka oraz funkcjonariusze KAS po otwarciu naczepy znaleźli w niej czterech mężczyzn: dwóch Pakistańczyków i dwóch Afgańczyków. Byli dobrze przygotowani Chor. sztab. Zakielarz ocenił, że mężczyźni byli dobrze przygotowani do wyprawy. - Mieli śpiwory, ciepłe ubrania oraz jedzenie. Do naczepy weszli bez wiedzy kierowcy, jeszcze na terytorium Rumunii - zaznaczył. Okazało się, że cudzoziemcy w styczniu br. złożyli wnioski o status uchodźcy w Rumunii, o czym świadczyły dokumenty wydane przez władze tego kraju, które obcokrajowcy mieli przy sobie. - Mimo rozpoczętej procedury uchodźczej postanowili wyruszyć dalej na zachód Europy: do Niemiec i Francji, i tam się osiedlić. Cudzoziemcy wyjaśnili, że za pomoc w nielegalnej wyprawie ze swoich ojczyzn na zachód zapłacili przemytnikom po około 8-9 tys. euro każdy - wyjawił Zakielarz. Dodał, że trwają czynności zmierzające do przekazania cudzoziemców do Rumunii w ramach tzw. procedury dublińskiej.