Takie wrażenia nasuwają się, po wysłuchaniu opowiadania Arkadiusza K., którego w czwartkowy wieczór znaleziono poranionego, związanego, z kneblem w ustach i plastikowym workiem na głowie na drodze w Niebocku (Podkarpackie) , kilkaset metrów od domu Justyny. - Gdy szedłem ulicą, zauważyłem podjeżdżający na pobliski parking mini van - opowiada Arek. - Usłyszałem trzask zamykanych drzwi. Nagle zorientowałem się, że chyba ktoś za mną idzie. Gdy odwróciłem się, zarzucili mi na głowę worek z materiału. Dostałem cios pięścią w twarz i upadłem na ziemię. Kopali mnie, a potem wrzucili do samochodu. - Zabić go? - zapytał z ironicznym uśmieszkiem jeden z napastników. - Tuż po tym urwał mi się film - relacjonował chłopak . Wcześniej otrzymywał pogróżki - Jeśli nie odczepisz się od tej dziewczyny, to zginiesz - usłyszałem w słuchawce telefonu na początku września. - Nie wiem kto dzwonił, bo numer był zastrzeżony. Kilka dni później znowu mnie napadli. Zajechali mi drogę srebrnym BMW. - Wysiedli z auta i do mnie podbiegli. Jeden z napastników trzymał mi ręce z tyłu, a drugi podciągnął koszulkę i porysował mi brzuch jakimś ostrym narzędziem, najprawdopodobniej żyletką. Potem mnie skopali, a gdy dostrzegli nadjeżdżający samochód, to wystraszyli się i odjechali. Na pożegnanie usłyszałem, jak krzyczeli, że to jeszcze nie koniec, że mnie dopadną - opowiadał Arek. Chciał zaimponować dziewczynie Podczas sobotniego przesłuchania chłopak przyznał się do tego, że całą tę historię wymyślił. Powiedział także policjantom, że sam się okaleczył. Tłumaczył się, że bardzo kocha Justynę i chce się z nią ożenić jeszcze w tym roku - informuje mł. asp. Joanna Kędra-Ohar, oficer prasowy brzozowskiej policji. Za swoją fantazję poniesie karę. Może zapłacić grzywnę i grożą mu nawet trzy lata więzienia. Wioletta Zuzak Zgubne skutki toksycznej miłości. Włącz się do dyskusji