Przypomnijmy, że działający w warunkach ograniczonej poczytalności Jan D., którego podczas rozprawy przed Sądem Okręgowym w Rzeszowie siostra jego ofiary nazwała głośno ''lumpem grodziskim'', był oskarżony o pobicie w dniach 21-24 lipca ub.r. ze skutkiem śmiertelnym 52-letniej Janiny J. Sam Jan D. w wyjaśnieniach ze śledztwa i przed sądem zapewniał, że nie bił zmasakrowanej kobiety, która zmarła 2 dni po przewiezieniu jej do szpitala. Według niego, ''ta alkoholiczka'' sama upadała na meble, kuchenkę gazową, drewno i metalowy kubek, doznając kolejnych obrażeń ciała. Te same argumenty powtórzył w apelacji od skazującego wyroku jego obrońca z urzędu. Upijali się denaturatem 9-krotnie karany w przeszłości i skazany m.in. za znęcanie się nad żoną i szóstką dzieci (żona wyrzuciła go po tym z domu) Jan D. miał 5 butelek białego denaturatu, który rozmajał wodą z Janiną D. i pili oboje przez trzy doby. Po tej libacji kobieta była tak zmasakrowana, że nie przeżyła. Przed śmiercią powtarzała jedynie w karetce i szpitalu, że Jan D. ją bił, bo nie chciała z nim współżyć seksualnie. Fatalna reputacja oskarżonego wśród mieszkańców wsi i podobna opinia o zmarłej, od której dzieci 10 lat temu odebrała jej siostra, jakby zbiegły się z tragicznym zdarzeniem, które było przedmiotem zakończonej już prawomocnie rozprawy. Sąd Apelacyjny uznał bowiem apelację obrońcy za nieuzasadnioną i utrzymał skazujący wyrok w mocy. JANUSZ KLICH