Jak poinformował rzecznik podkarpackiej policji kom. Mariusz Skiba do zdarzenia doszło kilkanaście minut przed godz. 13. Początkowo sądzono, że ofiar było cztery, ale później służby ratunkowe znalazły wewnątrz spalonej awionetki piąte ciało. Komendant policji w Lesku, nadkom. Krzysztof Madej poinformował PAP, że ofiary to około 35-40-letni właściciel samolotu i pilot Piotr S. z Warszawy, jego żona i kilkuletni syn oraz małżeństwo ze Śląska. Piotr S. należał do aeroklubu w Częstochowie. Z dotychczasowych ustaleń wynika, że samolot Piper 32 wystartował ok. godz. 10.30 z lotniska w Rudnikach koło Częstochowy, a następnie miał śródlądowanie w Muchowcu na Śląsku. Wówczas na pokład zabrano drugie małżeństwo. Później pilot zamierzał lądować w Weremieniu, ale po zbliżeniu się do lotniska, poinformował o zmianie decyzji i kontynuacji lotu nad Jezioro Solińskie. Niedługo później awionetka spadła na teren leśny i zapaliła się. Zdaniem nadkom. Madeja prawdopodobną przyczyną wypadku mogła być nagła zmiana decyzji pilota i niezachowanie bezpiecznej wysokości. - Samolot najprawdopodobniej zahaczył o wierzchołki drzew na stoku góry, jeden z wierzchołków złamał, uderzył w drzewo i natychmiast się zapalił - mówił Madej. Dodał, że ostateczne przyczyny wypadku ustalą eksperci, którzy już są w drodze do Weremienia.