Żarty się skończyły. Mróz ciągle trzyma, a w lasach trwa dramatyczna walka o przetrwanie. Wilki atakują wszystko, co się rusza. Widok na wpół zjedzonych saren to w lasach w Budzie Stalowskiej widok, do którego leśnicy zaczynają się już przyzwyczajać. Są także wypatroszone daniele i inne mniejsze zwierzęta. Wszystkie padły ofiarą wygłodniałych wilków. - W minionych latach nie odnotowywaliśmy tak częstych ataków wilków - mówi Janusz Zbyrad, leśniczy z Nadleśnictwa Buda Stalowska. - Jaka jednak jest tegoroczna zima każdy widzi. Mróz i śnieg trzyma od wielu tygodni. Zwierzęta są wygłodniałe. Potrzebują też więcej energii, żeby przetrwać w takich warunkach. Stąd te ataki. - Jakiś czas temu mieliśmy przypadek wilka, który złapał się we wnyki - mówi leśnik. - Desperacja zwierząt zmusza je do sięgania po mięso, które podłożono, by złapać je w pułapkę. Na terenie Nadleśnictwa Buda Stalowska trwa nieustanna pomoc dzikim zwierzętom, które można dokarmiać. Leśnicy raz na tydzień, a czasem nawet i częściej zasypują paśniki paszą i słomą. Drapieżniki radzą sobie same. Jak podaje encyklopedia, wilki z reguły unikają jakiegokolwiek kontaktu z ludźmi. Decydują się na to, tylko wtedy gdy są bardzo głodne i nie mają innych szans na znalezienie pożywienia. Ostatnia ofiara zginęła w Gruzji 20 lutego 2009 roku w okolicy wioski Giorgitsminda. Ogółem od 2000 roku na świecie odnotowano 20 przypadków zgonów spowodowanych przez wilki. Małgorzata Rokoszewska