Wojewoda twierdzi, iż przejście, które w założeniu miało umożliwić kontakty mieszkańców przyległych do granicy gmin, dawno straciło już zamierzony charakter. Zdaniem Sieczkosia, po trzech latach funkcjonowania przejścia, okazało się, że stało się ono miejscem masowego przerzutu i przemytu alkoholu oraz papierosów. Z danych, którymi dysponują urzędnicy wynika, że codziennie granice przekracza prawie 4 tys. osób, które legalnie przenoszą 1400 litrów alkoholu i 1700 kartonów papierosów. Nieznana jest natomiast skala masowego przemytu, którym trudnią się "mrówki". Wojewoda martwi się, że powoduje to zagrożenie rentowności polskich zakładów spirytusowych i tytoniowych. Dodatkowo tworzy to patologie, zalążki struktur mafijnych, wpływa również na rozwój alkoholizmu w regionie. Dlatego wojewoda jest zaskoczony stanowiskiem niektórych polityków, którzy twierdzą, że taka decyzja wpłynie na ograniczenie dochodu znacznej grupy ludzi z okolic Przemyśla i odebrane zostanie przez stronę ukraińską jako wrogi akt. Marcin Kandefer