- Nikomu nie życzę, by przeżył to, czego ja teraz doświadczam. To koszmar nie dający opisać się słowami - mówi roztrzęsiona kobieta. - Wszystko zaczęło się w poniedziałek. Byłam w pracy. Synek przebywał z ojcem w domu. Nie wiem dlaczego, ale miałam jakieś złe przeczucie i zadzwoniłam do nich około 15. Obydwie komórki miały włączone poczty głosowe. Zdenerwowałam się. Dzwoniłam raz za razem. Wreszcie odebrał były mąż. Powiedział, że jest w banku i idzie do Biedronki. - Uspokoiłam się, ale zaraz nerwy wróciły. Przecież synek od tygodnia siedział w domu, ponieważ był przeziębiony. Nie wolno mu było wychodzić. Zaczęłam dzwonić dalej. Nikt nie odbierał. Gdy wreszcie ktoś odebrał, usłyszałam głos byłego teścia. Nogi się pode mną ugięły. Usłyszałam, że są w Katowicach na lotnisku i lecą do Włoch. Pędem popędziłam na policję. Pani Joanna zgłosiła zaginięcie syna. We wtorek była już w sądzie, by złożyć dokumenty o wydanie dziecka. Sprawę pilotuje sędzia z Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Na pytanie, gdzie jest Alessandro, pani Joanna nie potrafi odpowiedzieć. Wczoraj zadzwonił na chwilę i powiedział, że jest u babci w Albano Laziale. Podobno był też u dziadka, który mieszka w Rzymie. A gdzie jest naprawdę, tego nie wiem - mówi ze łzami w oczach pani Joanna. - Oni od dawna chcieli go mieć przy sobie. To ich jedyny wnuk. Jestem pewna, że wszystko ukartowali. Pani Joanna poznała męża we Włoszech. Pobrali się w 2001 roku, wkrótce przyszedł na świat Alessandro. Małżeństwo nie było jednak udane. Stefano M. znęcał się nad żoną, za co miał zakładane sprawy karne. Ma zawieszone prawa rodzicielskie wobec syna. Kobieta uciekła od niego i w 2006 roku udało jej się uzyskać rozwód. - To chory człowiek i chora rodzina. Jeszcze jak byłam we Włoszech, wiedziałam, że nie da się z nimi żyć - zwierza się kobieta. - Nie wiem, dlaczego zaufałam mu jeszcze raz i pozwoliłam mu zamieszkać z nami. Liczyłam, że możemy stworzyć rodzinę tu w Polsce. Pani Joanna wierzy, że policja i sąd pomogą odzyskać jej dziecko. Obecnie trwa tłumaczenie postanowienia i wyroku w sprawie rozwodu i zawieszenia praw rodzicielskich. Dzisiaj powinny trafić do MSZ. To one będą podstawą do odebrania dziecka Włochom. Czytaj więcej: Zaginął czy porwał go ojciec?