- To cud, że nikt nie zginął - komentowali na miejscu strażacy i policjanci. Trzy osoby z mercedesa wylądowały w szpitalu. Widok na miejscu wypadku był przerażający. Samochód ze zmiażdżonym tyłem leżał wepchnięty do przydrożnego rowu, a wokół walały się kawałki szkła i plastiku. Pociąg po zderzeniu wyhamował dopiero 200 metrów za przejazdem. Maszynista nie miał jednak szans, aby wcześniej zatrzymać rozpędzony skład. Zatrzymać się - przed znakiem "stop", powinien był za to kierowca samochodu. - Z wstępnych ustaleń wynika, że 30-letni Andrzej W. nie zachował szczególnej ostrożności przy dojeżdżaniu do przejazdu kolejowego i najprawdopodobniej to było przyczyną wypadku - mówi aspirant sztabowy Andrzej Walczyna, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Stalowej Woli. Nie wiadomo, czy kierowca busa należącego do firmy remontowo-budowlanej z terenu powiatu niżańskiego nie zauważył pociągu czy też myślał, że zdąży przed nim przejechać przez przejazd. Jest jednak faktem, że zarówno on, jak i dwaj pasażerowie mercedesa zostali ranni. Karetki przewiozły ich do stalowowolskiego szpitala, ale życiu całej trójki nie zagraża niebezpieczeństwo. Utrudnienia w ruchu na drodze Pysznica - Zarzecze trwały przez 2 godziny. Samochody były kierowane przez policjantów na objazd. Opóźnienie miał również pociąg "Hetman", który w dalszą trasę ruszył dopiero w godzinę po wypadku. Autor: Tomasz Wosk