WISŁA: Binkowski - Lasocki, Żytko, Wyczałkowski, Peszko, Mierzejewski (62. Michalek), Kowalski (65. Zawadzki), Krzyżanowski, Klepczarek, Gregorek (75. Bania), Kretkowski STAL: Wietecha - Wieprzęć, Lebioda, Geczy (46. Geczy), Maciorowski, Trela, Krawiec, Uwakwe, Iwanicki, Salami (62. Kęska), Nakoulma (80. Pałkus). Sędziował Daniel Stefański. Żółte kartki: Klepczarek, Wyczałkowski oraz Uwakwe, Salami. Piłkarze Wisły nie rozegrali w sobotę wielkiego meczu. Przeciwnie, zagrali dość przeciętnie. Pomimo tego rozbili słabego rywala. Zdecydował o tym pierwszy kwadrans spotkania. W tym czasie miejscowi stworzyli więcej sytuacji podbramkowych niż przez cały mecz. Kanonadę rozpoczął Peszko, który dwukrotnie zmusił do interwencji golkipera Stali. Następnie Mierzejewski trafił w okienko... budynku klubowego. Stal po raz pierwszy pękła w 10. min. Do prostopadłego podania Gregorka doszedł Kretkowski. Napastnik Wisły wyprzedził obrońców, wpadł w szesnastkę, położył zwodem Wietechę i wpakował z 8. metra piłkę do pustej siatki. Po kolejnych pięciu minutach, Wisła prowadziła już 2-0. Z rzutu wolnego dośrodkował Kowalski, a w zamieszaniu podbramkowym największym sprytem wykazał się Lasocki. Zdobycie gola za bardzo jednak rozluźniło jego autora, który popełnił fatalny błąd w defensywie. Skorzystał z niego Salami, który strzelił bramkę kontaktową.Utrata bramki tylko podrażniła ambicję płocczan. Już w 24. min odzyskali dwubramkową przewagę. Kretkowski zagrał w tempo do wbiegającego w pole karne Gregorka. Napastnik gospodarzy przebiegł z piłką kilka metrów i strzelił w długi róg, tuż obok interweniującego Wietechy. Po zdobyciu trzeciego gola gospodarze wyraźnie zwolnili, a gra toczyła się w środku pola. Po zmianie stron sytuacja z końcówki pierwszej części gry nie uległa zmianie. Płoccy piłkarze nie forsowali tempa, a goście byli za słabi, by mocniej nacisnąć grających na pół gwizdka rywali. Marazm panujący na boisku przerwał Peszko. Jego indywidualną akcję przerwali obrońcy Stali, we własnym polu karnym. ''Jedenastkę'' na bramkę zamienił sam poszkodowany. I na tym wydarzeniu emocje w tym meczu się skończyły.