Sąd zakazał mu też kierowania wszelkimi pojazdami mechanicznymi przez sześć lat. Wyrok nie jest prawomocny. Obrona zapowiedziała apelację. Nie wyklucza jej także matka bliźniaków, która była oskarżycielem posiłkowym. Jest to kara wyższa od tej, jakiej domagał się prokurator. Wnioskował on o trzy lata pozbawienia wolności i czteroletni zakaz prowadzenia pojazdów. Uzasadniając wyrok, sędzia Sylwia Szajna powiedziała, że nie ma wątpliwości, iż oskarżony umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym poprzez znaczne przekroczenie dozwolonej prędkości. Sędzia podkreśliła też, powołując się na opinie biegłych, że gdyby Krzysztof T. jechał z dozwoloną prędkością, to udałoby mu się uniknąć wypadku - nawet gdyby wykonywał niewłaściwe manewry w celu ominięcia psa, który wtargnął na jezdnię. Ponadto sędzia zaznaczyła, że zachowanie oskarżonego na drodze było nieodpowiedzialne, tym bardziej, że był policjantem. Ukaranie go karą z warunkowym zawieszeniem byłoby - zdaniem sądu - niesprawiedliwe. Sąd wziął pod uwagę, że w chwili wypadku T. był trzeźwy i dotychczas nie był karany. Był to już drugi proces w tej sprawie. W maju ub. roku brzozowski sąd skazał Krzysztofa T. na karę trzech lat więzienia i czteroletni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Uzasadniając wtedy orzeczenie, sędzia Rafał Leśniak powiedział, że oskarżony znacznie przekroczył prędkość i wykonał przy tym kilka błędnych manewrów, m.in. zaprzestał hamowania na chodniku. Wszystko to doprowadziło do tragedii. Powołując się na biegłych, sąd podkreślił też, że gdyby oskarżony jechał przepisowo - zdążyłby wyhamować. Jednak po apelacji obrony i oskarżycieli posiłkowych (rodziny poszkodowanych), w październiku Sąd Okręgowy w Krośnie uchylił ten wyrok i skierował sprawę do ponownego rozpoznania. W uzasadnieniu sędzia Mariusz Hanus mówił wówczas, że sąd I instancji nie określił, czy doszło do umyślnego czy nieumyślnego naruszenia zasad ruchu drogowego przez oskarżonego. Ponadto zdaniem Sądu Okręgowego, uzasadnienie wyroku Sądu Rejonowego było zbyt lakoniczne. Brakuje w nim też uzasadnienia, dlaczego nie orzekł kary z warunkowym zawieszeniem jej wykonania. Do wypadku doszło w sierpniu 2007 roku w miejscowości Blizne koło Brzozowa. Samochód kierowany przez 42-letniego wówczas policjanta Krzysztofa T. uderzył w idącą chodnikiem grupę ludzi - dwie matki z czwórką dzieci. Na miejscu zginęli 3-letni bliźniacy: Piotruś i Pawełek, do szpitala zaś trafiła matka chłopców i 5-letnia dziewczynka. Według oskarżenia, kierowca jechał z prędkością około 107 km na godzinę. Gdy wyprzedzał jadący przed nim inny samochód, na drogę wybiegł pies. Kierowca chcąc uniknąć zderzenia z psem, zaczął hamować i gwałtownie skręcił w lewo. Stracił wtedy panowanie nad pojazdem, wjechał na chodnik, zaprzestając przy tym hamowania. Badania na alkomacie wykazały, że był trzeźwy. Krzysztof T. w pierwszym procesie wyraził żal, ale nie przyznał się do winy. Składając wyjaśnienia, zaprzeczył, by jechał z taką prędkością. Wyjaśniał, że wyprzedzając samochód - jadący przed nim z prędkością około 50 km na godzinę - zobaczył psa, przebiegającego przez jezdnię. Wówczas chcąc uniknąć potrącenia, najpierw zaczął hamować, a później przyspieszył i skręcił kierownicą. Wówczas wjechał na chodnik. Natomiast w procesie apelacyjnym powiedział jedynie, że dla niego i jego rodziny to także była tragedia. Po wypadku policjant z 17-letnim stażem został zawieszony w czynnościach służbowych. Obecnie jest już na emeryturze. Wcześniej pracował w oddziale prewencji KWP. W czasie wypadku prowadził prywatny samochód. Jechał na posterunek policji w Bieszczadach, do którego został oddelegowany na okres lata z KWP w Rzeszowie. Czytaj również: POLICJANT PRZEJECHAŁ DWÓJKĘ DZIECI POLICJANT ŚMIERTELNIE POTRĄCIŁ DWOJE DZIECI - KONIEC PROCESU