Podkarpacka Okręgowa Izba Aptekarska poparła ogólnopolski protest polegający na zamknięciu placówek od godziny 13 do 14, ale - jak poinformowała PAP prezes Izby Lucyna Samborska - decyzja należała do właścicieli aptek. Nie można się dziwić, że większość aptek w regionie pracowała normalnie. Część należy do ogólnopolskich sieci, a te nie przystąpiły do protestu. Poza tym trudno jest ocenić przez szybę czy dany pacjent przyszedł do apteki po lek, który ratuje życie czy nie. Dlatego właściciele aptek woleli nie ryzykować i nie zamykać aptek - tłumaczyła. Samoborska dodała, że aptekarze nie chcieli protestować kosztem pacjentów. W Rzeszowie zaledwie kilka aptek było zamkniętych przez godzinę. Pacjenci ze zrozumieniem podchodzili do tej sytuacji. Skoro lekarze załatwili sobie, że nie będą karani, to dlaczego aptekarze mają być poszkodowani? Niech walczą o swoje - powiedział jeden z klientów apteki, która przystąpiła do protestu. Samborska zaznaczyła, że w ub. tygodniu recepty z pieczątką "Refundacja do decyzji NFZ" stanowiły ok. 70 proc. wszystkich realizowanych przez apteki. W tym tygodniu na pewno będzie ich zdecydowanie mniej - oceniła. Naczelna Rada Aptekarska zaapelowała do aptekarzy, by od poniedziałku w godz. 13-14 leki były wydawane tylko w nagłych przypadkach, zagrażających życiu. Ma to dotyczyć m.in. ciężkich chorób przewlekłych, gdy brak przyjęcia medykamentu może mieć poważne konsekwencje. Rada wezwała także farmaceutów do rygorystycznego wymaganego przez obowiązujące przepisy prawa oraz umowę z NFZ, badania formalnej poprawności recept lekarskich i wydawania leków refundowanych jedynie na podstawie recepty prawidłowo wystawionej.