- Józiu, ja cię widzę przy tylu różnych zajęciach, przy tylu inicjatywach, ale nigdy przy malowaniu. Jak ty tego dokonałeś, że tyle własnych przepięknych obrazów możesz dziś pokazać? Czy w jakiś cudowny sposób wydłużasz dni i godziny? - pytała Bogusława Herdzik, dyrektorka Spółdzielczego Domu Kultury, gdzie przez najbliższe tygodnie oglądać można twórczość malarską i grafiki Józefa Sroki. Bohater tej retrospektywnej wystawy (rocznik 1961, urodzony w Zarzeczu pod Niskiem, zamieszkały w Racławicach - przyp. red.) jest artystą z powołania i wykształcenia (absolwent jarosławskiego liceum plastycznego i wydziału artystycznego Uniwersytetu Rzeszowskiego). Jednak malarstwo to nie jego zawód. - Tylko hobby, którym zajmuję się coraz rzadziej. Wobec tylu innych obowiązków i zajęć czasu na malowanie mam niewiele - wyjaśniał Józef Sroka. Jednak - choć kosztem malarstwa - jako pracownik i kierownik w Spółdzielczym Domu Kultury, gdzie pracuje niemal od początku działalności tej placówki z 30-letnim stażem, spełnia się twórczo. Wykonuje scenografie, aranżował wiele wystaw, plenerów i innych działań malarskich. Scenografie i rekwizyty tworzy też od lat dla Katolickiego Domu Kultury "Arka" w Racławicach". Co wspominała obecna na wernisażu dyrektorka tegoż ośrodka kultury Ewa Sęk. - Józef Sroka jest tym samym współautorem wielu naszych sukcesów na przeglądach artystycznych. Ale jest też człowiekiem, który poproszony o pomoc, nigdy nie odmawia, nie mówi, że nie ma czasu - podkreślała Ewa Sęk, czym adresata tych słów wyraźnie wzruszyła. Warto dodać, że spośród reprezentantów z powiatu niżańskiego, na wernisażu dał się zauważyć burmistrz Niska Julian Ozimek. A jest to ciekawe tym bardziej, że Józef Sroka będzie w listopadzie jego kontrkandydatem do fotela burmistrza. Ale Sroka to także pracownik stalowowolskiego Wydziału KUL-u, gdzie od 3 lat prowadzi warsztaty plastyczne dla studentów. Więc twórczość plastyczna towarzyszy niejako jego pracy zawodowej i samorządowej (radny sołectwa Racławice i miasta Niska). Ale jakim jest twórcą? Patrząc na retrospektywną wystawę jego prac, z całą pewnością można stwierdzić, że poszukującym. I tematu, i formy wyrazu. Obok delikatnych barw abstrakcji i całego cyklu martwych natur - tu już jednak uderzających kolorystycznymi plamami, są pejzaże miejskie i zimowe, malowane grubo kładzioną farbą olejną. Zaś w grafikach, podobnie jak w niektórych pejzażach, mieszkańcy Zarzecza i Racławic odnaleźć mogą znane im widoki czy budowle. Sam autor podkreśla, że lubi bawić się kolorem, a maluje wyłącznie dlatego, że sprawia mu to przyjemność. Marta Wiewiórska