Wierna suka "Gandzia" nakryła swoim ciałem nieprzytomną kobietę próbując ją osłonić przed trawiącymi pokój płomieniami ognia. Zdążyła jedynie cicho zaskamleć. Stężenie tlenku węgla było zabójcze. Zdewastowane dobra Spalone miejsce, to przybudówka do trzypiętrowej, zabytkowej gorzelni. Zdewastowane budynki stanowią część byłych dóbr książęcej rodziny Lubomirskich. Budynek jest dziś zapuszczony. Aż dziw bierze, że ktoś żył w tak urągających ludzkiej godności warunkach. 58-letnia Maria mieszkała tu razem z synem Markiem i jego kolegą. - Boże, co ja teraz zrobię - lamentuje ocalały z pożaru Marek. Ze łzami w oczach patrzy przez okno do pokoju, gdzie zginęła jego matka. Cichy zabójca Według wstępnych ustaleń policji pożar powstał przez zaprószenie ognia. Kobieta nie wzywała pomocy, bo zanim wybuchł pożar zabił ją czad. Płomienie zauważył w nocy sąsiad, który zadzwonił po straż. Dzięki temu ocaleli syn 58-latki i jego koczujący tu kolega. Strawiony płomieniami budynek nie nadaje się już do użytku. Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego wydał zakaz wstępu do jego wnętrza. Właścicielem nieruchomości jest Agencja Nieruchomości Rolnych w Rzeszowie. Budynek najprawdopodobniej zostanie rozebrany, trudno bowiem przypuszczać, by ANR chciała go jeszcze odbudować. Piotr Pyrkosz