- To jakiś absurd. Nie chcieli mi ściągnąć gipsu na ortopedii dziecięcej, gdzie leczę się od 7 lat. Na oddziale dla dorosłych też odesłali mnie z kwitkiem, bo nie miałem karty ani skierowania. Zdenerwowałem się i ciachnąłem sam sekatorem w domu - opowiada Jakub F. z Rzeszowa. 19-letni Kuba od 7 lat cierpi na stany zapalne kości piętowych. Co jakiś czas jego kości atakuje wirus. Nie było takiego roku, żeby Kuba nie przeszedł operacji. Wszystko po to, by mógł chodzić. Miał przeszczepiane kości pięty, operowane kolana. Początkiem lutego przeszedł operację ścięgna Achillesa. Chorego chłopca od początku prowadzi prof. Sławomir Snela z oddziału ortopedii dziecięcej w Szpitalu Wojewódzkim nr 2 w Rzeszowie. Wizyta była umówiona - Nosiłem gips przez 6 tygodni. W środę przyszedłem do poradni ściągnąć opatrunek, w wyznaczonym przez profesora Snelę terminie. Byłem zarejestrowany. Niestety, profesora nie było. Gdyby był, na pewno nie doszłoby do tak absurdalnej sytuacji - mówi Kuba. Razem z mamą czekał przed gabinetem lekarskim. W pewnym momencie wyszła pielęgniarka i powiedziała, że nie ma karty Kuby. Matka chłopaka zeszła do recepcji i poprosiła o kartę. Pani zapytała o nazwisko i rocznik. "Miś" reaktywacja - Pokazała mi jakąś kartkę i powiedziała, że nie może wydać karty, bo od 2 marca zmieniły się przepisy. Kuba jest dorosły, więc nie może być przyjęty w poradni dziecięcej. A przecież odkąd skończył 18 lat, dalej chodziliśmy do profesora i nigdy nie było takiego problemu. Poza tym był zarejestrowany na środę - denerwuje się pani Magda, mama chłopaka. Razem z Kubą weszła do gabinetu lekarskiego zapytać, czy zostanie przyjęty. - Mówiłam, że chodzi tylko o ściągnięcie gipsu. Doktor Bilski tłumaczył, że nie może nam pomóc, bo zmieniły się przepisy - mówi poirytowana kobieta. Zrób to sam - Zapytałem, czy mogę ściągnąć gips sam. Lekarz powiedział, że tak - twierdzi Kuba. Odprawieni z kwitkiem w poradni dziecięcej poszli na ortopedię dorosłych. - Chciałam, żeby gips ściągnął lekarz, obejrzał nogę, powiedział, czy wszystko z nią w porządku, zalecił jakąś rehabilitację. Przecież Kuba jest poważnie chory - wzdycha pani Magda. W rejestracji usłyszeli, że Kuba nie ma karty i nie jest zarejestrowany, więc go nie przyjmą. Zdenerwowani wrócili do domu i chłopak rozciął gips sekatorem. - Wczoraj Kuba został przyjęty przez rehabilitanta w Szpitalu MSWiA. Obejrzał nogę i dał zestaw ćwiczeń - kwituje całą absurdalną sytuację matka chłopaka. Komentarz lekarza: Dyrektor ds. medycznych w Szpitalu Wojewódzkim nr 2 w Rzeszowie Małgorzata Przysada: - Jest mi bardzo przykro. Ten pacjent powinien zostać przyjęty. Jest leczony w poradni od kilku lat, więc jest to kontynuacja leczenia rozpoczętego w wieku dziecięcym. Odsyłanie go na ortopedię dorosłych nie ma sensu. Zakaz przyjmowania dorosłych pacjentów na oddziale dziecięcym i w poradni dotyczy jedynie chorych rejestrowanych po raz pierwszy, bo NFZ zakwestionował wiele takich przypadków. Jak najszybciej umówimy telefonicznie Kubę na konsultację z panem profesorem. Biuro Praw Pacjenta w podkarpackim NFZKatarzyna Wojtoń-Dzierżak - Nie ma tu winy pacjenta. Był zarejestrowany i miał ustalony termin wizyty. Przepis, na który powołuje się personel szpitala, nie został wydany przez fundusz. Jeśli, tak jak w tym przypadku, leczenie rozpoczęło się w wieku dziecięcym, to może być kontynuowane. Pacjent musi złożyć pismo do dyrekcji NFZ z prośbą o zgodę na kontynuację leczenia w poradni z załączonym zaświadczeniem od lekarza prowadzącego, że takie leczenie jest konieczne. Urszula Pasieczna