Mieszkasz w Mielcu i myślisz, że to większe miasto. Mylisz się i z błędu wyprowadzą cię... bankowcy. Dla nich to mała miejscowość (choć ma 62,7 tys. mieszkańców) i dlatego trafiła na bankową czarną listę miast, w których nie dostanie się pełnego kredytu na zakup mieszkania. Jest jednak od tego odstępstwo, ale tylko wtedy, gdy klient wyłoży własne środki pieniężne stanowiące część bankowej pożyczki. W Stalowej Woli (68 tys. mieszkańców), Jaśle (37,7 tys.), Krośnie (47,5 tys.), Tarnobrzegu (49,5 tys.), Przemyślu (65 tys.), Dębicy (46,8 tys.) i Mielcu (62,7 tys.) niewielkie są szanse na otrzymanie kredytu na zakup mieszkania. Powód: dla wielu banków to małe miasta i odmawia się tam udzielenia pożyczki, bo są to mało atrakcyjne miejscowości do nabywania nieruchomości. - Posiadamy ograniczenia dotyczące położenia nieruchomości - poinformował Marcin Jedliński, rzecznik prasowy z Raiffeisen Bank w Warszawie. - Nasz bank w przypadku udzielania kredytów na zakup mieszkania preferuje miasta powyżej 100 tys. mieszkańców, aczkolwiek lokal może być położony w odległości 10 km od granicy miasta. Tak więc na Podkarpaciu jest tylko jedno miasto, Rzeszów (172,8 tys. mieszkańców), gdzie bez problemu można dostać taką pożyczkę w wysokości stu procent. Jak dodał rzecznik nie znaczy to jednak, że kredytu w ogóle nie można otrzymać w małych miastach. Jest to możliwe, ale tylko wtedy, gdy klient wpłaci własne pieniądze, które stanowiłyby 20 procent wartości kredytu w przypadku waluty euro i 15 procent, gdy dotyczy to złotówki. Tak więc wtedy kredyt bankowy wynosi od 80 do 85 procent. Jak informują doradcy firmy Home Broker, która przygotowała raport w sprawie ograniczeń kredytowych przy nabywaniu nieruchomości, w Polsce jest wiele banków, które twierdzą, że miasto do 100 tys. to małe miasto. Z tego powodu np. w 50-tysięcznym mieście nie dostanie się pożyczki nawet na zakup niewielkiego 20-metrowego mieszkania. Mariusz Andres mandres@pressmedia.com.pl Czytaj również: KREDYT HIPOTECZNY KROK PO KROKU KTÓRE MIASTA SĄ DYSKRYMINOWANE PRZEZ BANKI? NIE DAJ SIĘ NABRAĆ NA MARKETINGOWE SZTUCZKI BANKÓW