- Jechałem sobie ścieżką wiodącą przez łąkę. W pewnym momencie wjechałem nieostrożnie na kamień i przewróciłem się. Trawa była tam wysoka, nic mi się nie stało, nawet otarcia nie miałem, tylko w nogę poparzyły mnie pokrzywy, to znaczy ja sądziłem, że lekkie pieczenie które czuję to efekt oparzenia pokrzywą - opowiada pan Grzegorz. Pieczenie, swędzenie i plamy Rowerzysta o upadku szybko zapomniał, ale równie szybko musiał sobie przypomnieć. - Wkrótce skóra na nodze zaczęła mnie okropnie swędzić i piec, choć nie miałem żadnych zmian na skórze - relacjonuje przemyślanin. - Przeraziłem się, gdy nazajutrz zobaczyłem na skórze krwistoczerwone plamki - dodaje. Wyjątkowe paskudztwo Mężczyzna poszedł do lekarza. Diagnoza nie pozostawiała wątpliwości: poparzenie barszczem Sosnowskiego, bardzo silnie uczulającą rośliną, która rozpleniła się u nas wyjątkowo obficie. - Teraz po dwóch tygodniach te plamy wyglądają już na bledsze - pan Grzegorz pokazuje łydkę. - No i już nie swędzi tak, od kiedy używam maści, ale muszę stale jeździć w długich spodniach, bo oparzonych miejsc nie wolno wystawiać na słońce. Strach pomyśleć, co by było, gdybym oparzył sobie tym świństwem twarz, gdyby miało kontakt z oczami. Wcześniej nie zwracałem uwagi na tę roślinę, a wielokrotnie ją widziałem. Teraz wszystkich przestrzegam: uważajcie na barszcz Sosnowskiego! - alarmuje mieszkaniec Przemyśla. Miał być paszą Barszcz Sosnowskiego to dar radzieckich naukowców dla Polski. Miał być świetną paszą dla zwierząt, łatwą w uprawie i tanią. Szybko okazało się, że uprawa wymyka się spod kontroli, a złośliwa roślina zagłusza i wypiera inne. Paszą też okazał się żadną, bo pokrywające łodygę i liście włoski wydzielają substancję powodującą u zwierząt oparzenia przewodu pokarmowego, biegunki, a nawet krwotoki wewnętrzne. W zetknięciu ze skórą człowieka wywołuje stan jej zapalenia z objawami podobnymi do oparzeń, z trudno gojącymi się ranami, może także wywołać zapalenie spojówek. Monika Kamińska