Kiedy podbiegli, kobieta zawisła nad ulicą. Rozkurczyła palce rąk. Wszystko rozgrywało się błyskawicznie. Jakimś cudem policjanci zdążyli przecisnąć ręce przez szczeble barierki. Uchwycili dosłownie końce jej palców. Drapała paznokciami, szarpała się jeszcze. Wyślizgiwała się. Dramatyczną szamotaninę zauważył kierowca auta dostawczego, które przejeżdżało pod wiaduktem. Przytomnie zatrzymał samochód tuż pod kobietą, blokując jednocześnie drogę. Policjantów nie widział, tylko czyjeś ręce. W tym momencie na górze, do walczących o życie kobiety podbiegli kierowcy innych aut. Pomogli ją wyciągnąć. Zastygli w bezruchu świadkowie odetchnęli. Półprzytomną 42-letnią desperatką szybko zaopiekowali się lekarze. Szeptała tylko: chcę umrzeć. Przewieziono ją do Specjalistycznego Szpitala Psychiatrycznego w Straszęcinie. Walka o życie trwa nadal. Sierż. szt. Sławomir Gazda i st. sierż. Marek Płatek z mieleckiej komendy policji zapewne do końca swojego życia nie zapomną tej służby i tej chwili. - Ona już spadała. Myśleliśmy, że nic i nikt jej nie uratuje - mówią świadkowie tego zdarzenia. A jednak. Policjanci złapali ją w ostatniej chwili za koniuszki palców. Wielu młodych mielczan podejmowało i podejmuje próby samobójcze. Często desperaci popatrują na mielecki wiadukt. Potem próbują. Niektórym się udaje. Nielicznych udaje się uratować. Za każdym razem te wydarzenia wstrząsają, pobudzając do refleksji. Do dzisiaj mówi się w Mielcu o wypadku, który zdarzył się we wrześniu 1999 roku. Z wiaduktu skoczyła 22-letnia dziewczyna. Dlaczego? Do dzisiaj nie wiadomo. Wiadomo jedynie, że spadła z wysokości siedmiu i pół metra wprost pod maskę nadjeżdżającego samochodu. Nie dało się jej uratować. Poniosła śmierć na miejscu. 42-letnią kobietę, która usiłowała zabić się poprzedniego piątku uratowali dwaj policjanci. Nie byłoby to jednak możliwe, gdyby wcześniej "ktoś" nie zadzwonił na policję. Nie byłoby to możliwe, gdyby "ktoś" nie pomógł policjantom, kiedy desperacko próbowali utrzymać spadające ciało. Każdy z nas może być tym "kimś". Nie może być tak, że kierowcy pędzących przez wiadukt pojazdów nie zatrzymają się na widok "kogoś", kto przechodzi na drugą stronę barierki. Nie pozwólmy temu "komuś" przejść na drugą stronę życia. Zawsze jest nadzieja, że się uda. kturz